Informacje

Znajdziecie nas także na: FANFICTION.NET oraz FACEBOOKu.

piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział 1. DEUS EX MACHINA

Drodzy Czytelnicy!
Przed wami nowy, świeży i pachnący pierniczkami pierwszy rozdział drugiego tomu! Radości nie ma końca! Zapraszamy zatem do naszej krainy absurdu!

PYTANKO DO WAS: Czytacie w ogóle nasze odpowiedzi na wasze komentarze? Bo zazwyczaj nie mamy żadnego odzewu, brak dyskusji. Zatem rodzi się pytanie – odpowiadać wam dalej w komentarzach czy lepiej w notce, przed rozdziałem?

PS. Udanej wycieczki, Natalio! Nie daj się złapać na czytaniu fika, bo nie odpowiadamy za wywalenie Cię ze szkoły!



Severus Snape obudził się w dziwnym miejscu. Kiedy otworzył oczy, zobaczył niebo. Kiedy opuścił wzrok, ujrzał różowe włosy na swojej klatce piersiowej. Kiedy uświadomił sobie do kogo należą, wpadł w panikę. Jednak nie na darmo nazywali go najtwardszym nauczycielem w Hogwarcie – no dobrze, może nikt go tak nie nazywał, ale lubił tak myśleć – więc jak najdelikatniej strącił głowę swojej… Hmm, towarzyszki i szybko teleportował się z miejsca zbrodni.
Pozostali obudzili się ze względnym spokojem – Draco i Judith spali na Panu Wąsiku, Harry wyrwał się ze snu z ręką w dziwnym miejscu, ale to dziwne miejsce było zlokalizowane na ciele Ginny, więc wszystko pozostawało w porządku; Hermiona już szukała w popłochu ubrań i zdiagnozowała u siebie zaawansowany alkoholizm, natomiast Blaise… Cóż, Blaise w sumie nie obudził się, bo nie spał i nie wytrzeźwiał, bo nie przestał pić.
 – Człowieku, miej litość! – Charlie Weasley wypełznął ledwo żywy spod stołu.
Ron Weasley natomiast zaczął krzyczeć, kiedy zobaczył, że obejmował Neville’a.
 – Nie mogłem znowu tego zrobić! – zawołał płaczliwie.
Zabini, kiedy wygramolił się spod stołu, pokręcił głową i położył rękę na plecach najmłodszego z braci Weasleyów.
 – Wiesz, jeden raz nie czyni z ciebie geja… Ale dwa – ja bym się zastanawiał  – szepnął mu do ucha i głośno cmoknął – natomiast Ron zerwał się na równe nogi z wrzaskiem.
Ale żadna z sytuacji na dachu nie mogła równać się z tym, co zaszło w środku budynku!
Sophie Meyers lubiła budzić się koło Freda Weasleya – cóż, w sumie marzyła o tym od jakichś kilku lat, co z kolei nie świadczyło zbyt dobrze o jej rozwoju psychicznym w okresie późnego dzieciństwa. Tylko dlaczego dzisiaj jej nie obejmował?! Jednak po chwili uznała ten fakt za mało istotny, bo poczuła wręcz palące pragnienie!
 – Fred, przynieś mi coś do picia, strasznie mnie suszy…  – jęknęła. 
 – Jestem George…  – wymamrotał chłopak przez sen.
 – Oj Fred, przestań, nie lubię, kiedy udajesz w łóżko swojego brata. To trochę chore, wiesz? – powiedziała. Jednak wówczas otworzyła oczy i kątem oka dostrzegła na lewym ramieniu sporej wielkości pieprzyk, którego Fred Weasley z pewnością nie miał.
 – CO JEST?! – wrzasnęła i zakryła się prześcieradłem. – Zdradziłem Freda i to… I to z jego bratem! To niemożliwe, nie mogłam być aż tak pijana! – powiedziała głośno.
 – Kobieto, przestań się drzeć, mam kaca stulecia – wymamrotał George, który także obudził się i usiadł na łóżku. – Daj spokój, nie mogliśmy się ze sobą przespać – dodał, ale nagle sobie coś przypomniał. Coś bardzo złego. I nagle zajrzał za łóżko. Na podłodze spał jego brat. I nagle drzwi od pokoju otworzyły się.
 – George, przyjech… O kurwa. – Angelina Johnson stała przez dwie minuty w progu drzwi. Spojrzała najpierw na nagiego George’a, później na Sophie, która już prawie płakała, a na końcu na Freda, który nadal spał. Na samym końcu trzasnęła drzwiami.
 – Chyba za nią nie pobiegnę – mruknął George i schował twarz w rękach.
 – Muszę wracać do domu – powiedziała twardo Sophie.
 – Nie no…  –  wymamrotał George, ale nawet nie wiedział, co może powiedzieć i tylko  ciężko westchnął.
 – Musicie tak głośno…  – zaczął mówić dopiero co przebudzony Fred, ale w tym samym momencie zamilknął. Niestety – pamiętał CAŁY wczorajszy wieczór, chociaż miał nadzieję, że mu się to przyśniło. Nieprzytomnie wpatrywał się w ubierającą się Sophie, która nerwowo wrzucała do kartonu swoje rzeczy. Przez chwilę walczył ze sobą, ale wreszcie narzucił szybko szatę i podszedł do niej.
 – Daj spokój, zapomnimy o tym…  – mruknął, ale dziewczyna popatrzyła na niego z furią.
 – ZAPOMNIMY?! Ja, ja, ja… NIGDY O TYM NIE ZAPOMNĘ! – wrzasnęła histerycznie.
 – A radio?
 – PIERDOLĘ TO.
 – Sophie…  – powiedział miękko i wyciągnął w jej kierunku rękę.
 – Nie zbliżaj się! – krzyknęła i wcelowała w niego różdżkę. – Ty i twój brat macie się do mnie nigdy nie odzywać. Nie znamy się  – powiedziała chłodno i niezgrabnie chwyciła pudło – zostawiła prawie połowę rzeczy, ale nie przejęła się tym; weszła do kominka i powiedziała – Południowa willa księcia Karola!
 – CO?! – zawołali na raz George i Fred, ale kiedy Sophie już zniknęła, po raz pierwszy w ich osiemnastoletnim życiu zapanował między nimi ten dziwny rodzaj ciszy, który należał do gruntu tych niezręcznych – a nawet bardzo niezręcznych.
Zemszczę się – myślał gorączkowo Snape, chodząc gniewnie po lochach. Upokarzali go na każdym kroku! Wszyscy myślą, że mogą mu rozkazywać, szantażować go i torturować! Huncwoci też traktowali go jak swój podnóżek! I co?! Połowa z nich już nie żyje! Co prawda nie przez niego i nie z powodu swoich uczynków… Ale jednak!
Severus wziął głęboki wdech i z gniewem zrzucił z siebie szatę, na której Zabini wyczarował kolory tęczy. Profesor eliksirów przyjrzał się jej dokładnie. Czemu ona ma, do cholery tylko sześć kolorów?! – zastanowił się przez chwilę, ale stwierdził, że ma ważniejsze rzeczy na głowie.
Coś, co w końcu zmieni jego życie.
Zemsta! – pomyślał z satysfakcją.
Po lochach Hogwartu rozniósł się szatański śmiech Severusa Snape’a.
Draco Malfoy postanowił w końcu powrócić do domu, jednak dla bezpieczeństwa Judith (i dla własnego zdrowia psychicznego) stwierdził, że pojedzie tam sam. Kiedy za pomocą sieci Fiuu, znalazł się w końcu w Malfoy Manor wszyscy, a szczególnie Lord Voldemort, czekali na niego.
 – W końcu – powiedział kpiąco Czarny Pan. – Myślałem, że straciłeś jaja, przefarbowałeś się na rudo i zostaniesz kolejnym Weasleyem. Którym byś był? Milionowym?
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko ze spuszczoną głową czekał, aż Czarny Pan skończy swoje nieudolne nabijanie się. Miał już cały plan! Judith jest poważnie chora, upadła kilka razy z łóżeczka dziecięcego na głowę, a on postanowił w końcu zostać prawdziwym Śmierciożercą i przyprowadzić do niego Pottera, ale…
 – Mam dla ciebie specjalne zadanie, które odkupi twoje winy – Voldemort przerwał jego przemyślenia. – Bardzo ważne zadanie.
Draco z napięciem przyglądał się, jak największy czarnoksiężnik na świecie głaszcze Nagini po głowie. Po chwili Voldemort odezwał się ponuro:
 – Zabijesz Dumbledore’a.
Judith przez całe wakacje nie widziała się z Sophie – od momentu, kiedy dziewczyna uciekła po  pamiętnej imprezie na dachu Weasleyów, wymieniła z nią bardzo szczątkową korespondencję. W jednej z bardzo krótkich wiadomości Sophie napisała, że rozstała się z Fredem. Rhodes nie wiedziała, o co poszło, może w końcu dotarło do niej, że jej facet jest rudy? Mało się do siebie odzywały, jednak Judith stwierdziła, że to pewnie dlatego, że jej przyjaciółka dołączyła do ojca w Meksyku.
Tymczasem prawda byłą zgoła inna…
Sophie Meyers wróciła do domu nieco zmarnowana – aby zapomnieć o dziwnym wydarzeniu, które miało miejsce w jej życiu, postanowiła wypełnić całe dnie nauką i – cóż – pisaniem nowego pamiętnika. Niestety, dawne przeżycia nie nauczyły ją niczego  – w efekcie czego niedane było jej spędzić reszty wakacji w spokoju,  gdyż pewnego pięknego, sierpniowego dnia jej ojciec wszedł do pokoju i zaczął rzucać wszystkimi przedmiotami, i mówić, że nie dostanie od niego już złamanego pensa. Kiedy próbowała dociekać powodu tej przeokrutnej decyzji, to książę Karol, używając słów nieodpowiednich dla księcia, wyjaśnił, że to z powodu jej ekscesów i kilkumiesięczny brak pieniędzy bardzo dobrze jej zrobi. Sophie nadal miała nadzieję, że nie chodzi o sami–wiecie–co, ale wówczas jej matka poinformowała ją, że ona trójkąty zaczęła uprawiać grubo po dwudziestce i jej córka ma raczej nie po kolei w głowie, skoro robi to z braćmi. Na dodatek – z bliźniakami. W zasadzie powiedziała to w trochę inny sposób, ale to nie było już istotne. Kiedy Sophie zastanawiała się, jakim cudem mogli się o tym dowiedzieć, domyśliła się, że zostawiła swój dziennik w toalecie. A że jej rodzina była bardzo konserwatywna, to te dwa miesiące nie należały do najprzyjemniejszych, a jej życie zmieniło się w prawdziwe piekło!
Natomiast relacje między bliźniakami wróciły do normy zaledwie kilka dni po pamiętnym wydarzeniu, jednak z jednym wyjątkiem – unikali sami–wiecie–jakiego–tematu. Fred przybrał pozę „nic mnie to nie obchodzi, jestem bogaty i przystojny”, ale George przyłapał go na wysyłaniu listów do tej–którego–imienia–nie–można–wypowiadać–jeśli–nie–chce–się–żeby–Fred–zachowywał–się–jak–chory–oszłom i na bezustannym wypatrywaniu korespondencji. Za każdym razem kiedy przychodziły listy, Fred Weasley wyrywał je agresywnie sowie i przekopywał z miną szaleńca, a ptaszysko, w ramach odwetu, dziobało go po głowie.
To zdecydowanie nie był miły miesiąc dla nikogo!
                Wreszcie Judith i Sophie spotkały się na Pokątnej w celu kupienia nowych podręczników – Rhodes zostawiła Malfoya i Zabiniego w pobliskiej kawiarni, żeby sam na sam porozmawiać z przyjaciółką po tak długim czasie.
                 – Na Merlina, Sophie… Czemu się tyle nie odzywałaś?! – zawołała.
 – Nie miałam czasu – odparła krótko Meyers.
 – Ach tak…  – Judith popatrzyła na nią podejrzliwie. Sophie wyglądała, jakby była bardziej zbzikowana niż zwykle – jej włosy były rozczochrane, pomalowała sobie wyjątkowo krzywo usta, a tusz odbił jej się na dolnych powiekach! – Mów, co się stało! Pewnie chodzi o niego, tak? Ale co się stało? Wzdychasz do Freda od pięciu lat i teraz tak po prostu – finito?!
 – Nigdy więcej NIE WYPOWIADAJ TEGO IMIENIA. MA BYĆ JAK Z VOLDEMORTEM, MASZ MÓWIĆ SAMA–WIESZ–KTO! – wrzasnęła Sophie histerycznie i zaczęła ciężko oddychać, kiedy weszły do księgarni. Twarz jej byłego chłopaka była wszędzie. Na okładce gazety. Na bilbordzie. Na ulotkach. Na znaczkach. Już miała wyciągnąć różdżkę i rzucać Avady na lewo i prawo, ale zamiast tego – zaczęła ryczeć.
 – Chodźmy stąd, Sophie, chodźmy! – Złapała ją za ramię Rhodes i wyciągnęła ze sklepu. – Kiedy indziej kupimy podręczniki! – zadecydowała i skierowały się w stronę kawiarni. Sama sobie nie poradzi z tą tragedią!
 – SOPHIE, NIE RYCZ! – powiedziała, ale cóż – te słowa zachęty nie pomogły.
 – Zostaw to mi, jestem mistrzem w pocieszaniu! – szepnął do niej Malfoy . – Skoro jesteś eee… Ładna jak na szlamę… I masz tyle pieniędzy, wiesz jesteś taka strasznie bogata, to przecież znajdziesz innego faceta! – odparł i uśmiechnął się. Był taki miły, na pewno dostanie nagrodę! Jednak Sophie zaczęła – nie wiedzieć czemu – płakać jeszcze głośniej. – Skoro go tak kochasz, to wiesz, ma brata bliźniaka, możesz się jeszcze z nim umówić! Czy oni mogą się różnić! – dodał niezwykle uradowany ze swojego wspaniałego pomysłu Draco, ale – nie wiedzieć czemu  – po tym zdaniu Meyers już dostała czkawki z histerii. Ale te szlamy są dziwne! – jęknął w duchu Malfoy.
 – O co chodzi, byłem taki miły! – Naburmuszył się Draco, ale Judith go zignorowała i zaczęła nieporadnie klepać Sophii po plecach.
 – AAA, DAJCIE JEJ ALKOHOLU! Nie mogę słuchać tego jazgotu! – Zabini zakrył uszy rękoma.
 – JESTEM AAAABSTYNENTKĄ OD KOŃCA CZERWCA! – zawyła Sophie pomiędzy jednym smarknięciem a drugim.
 – Czy ja w tym wyciu hipogryfa właśnie słyszałem to straszne słowo na a, którego nie można wypowiadać? – Blaise zdjął ręce z uszu i przewrócił ostentacyjnie oczami, po czym zaczepił kelnerkę i pokazał na swoją kawę po irlandzku. – Przepraszam panią, ile tutaj jest alkoholu? Pięćdziesiąt mililitrów? Czy ja wyglądam na pieprzonego skrzata?!
Kiedy w końcu pierwszego września dziewczyny znalazły się na peronie 9 i ¾, odetchnęły z ulgą. Judith miała dość nagle tajemniczego i mrocznego Dracona, który coraz bardziej zaczynał przypominać jej Snape’a, co ją jednocześnie przerażała i podniecała (co zarazem przerażało ją jeszcze bardziej). Koty z wielkim rykiem i bólem serca zostawiła w Norze. Szczęśliwie się tam bawiły, rozszarpując gnomy ogrodowe, roznosząc ich flaki po całym ogrodzie i zostawiając plamy krwi na poduszce Rona. Zebrała ze sobą tylko jednego – Pana Wąsika, którego odziedziczyła po świętej pamięci Dolores Umbridge.
Natomiast Sophie nie mogła się już doczekać Hogwartu z kilku powodów. Po pierwsze – tam znów była zwykłą mugolaczką. Nikt nie wiedział ani o jej pochodzeniu (oczywiście poza Judith, ale ta obraziła się na rodzinę królewską po tym, jak odmówili jej pożyczenia na bal przebierańców korony królowej Elżbiety i od tamtej pory udaje, że w Wielkiej Brytanii jest republika), ani – co ważniejsze – o trójkącie z bliźniakami. Po drugie – nikt tam nie wiedział, że w akurat w tym momencie jest biedniejsza od Weasleyów, a schowana pod łóżkiem sakiewka z kilkoma galeonami w jej dormitorium miała jej pomóc przetrwać kolejne miesiące. Oraz po trzecie i najważniejsze – w tym roku zamierzała zostać najlepszą dziennikarką w świecie czarodziejów, a gdzie najlepiej szukać skandali? Oczywiście, że w Hogwarcie!
 – W tym roku nie gram w drużynie – oznajmiła przyjaciółce Judith, siadając w jednym z pustych przedziałów.
 – Ciekawe dlaczego – mruknęła Sophie. Rhodes nie była dobrą zawodniczką. Nie była nawet kiepską. Była wręcz FATALNA i to, że nie wywalili jej do tego czasu z drużyny pokazywało tylko, jak bardzo zdesperowana była Angelina. Na szczęście jej też już nie ma   – odetchnęła z ulgą Sophie.
 – A ty coś taka markotna? – spytała się dziewczyna. – To mi powinno być smutno! Zostawiłam w Norze Puszka, Pana Puszka Drugiego, Klopsika, Chudą Łapkę…
 – A ta znowu o kotach? – przerwał jej wyliczankę Zabini, wchodząc do przedziału. – Powinniśmy zapomnieć o tym, co było i ruszyć na przód! High life, babe! – zawołał i otworzył kufer, w którym – oczywiście – były piersiówki.
 – Czy ty w ogóle masz jakieś ubrania na zmianę? – zapytała się kwaśno Meyers, patrząc z obrzydzeniem na chłopaka.
 – A ty czasem wyciągasz kij z tyłka? – odpowiedział jej Zabini.
 – Gdzie jest Draco? – wtrąciła się Judith.
 – Gada ze starą. Nie wiem, do jakiego oni fryzjera chodzą, ale powinni w końcu zrezygnować z rozjaśniania – stwierdził chłopak, pociągając z butelki.
 – Ale za minutę odjeżdżamy! – zawołała Judith piskliwym głosem, przytulając do siebie Pana Wąsika. Jednak zanim zdążyła udusić kota z rozpaczy, do przedziału wszedł zdenerwowany Malfoy. Sięgnął po piersiówkę, którą opróżnił kilkoma łykami.
 – I to jest mój chłop! – krzyknął dumnie Zabini. – Napijmy się za nowy, cudowny rok w Hogwarcie!
Jednak kiedy podniósł piersiówkę do góry, nikt nie skorzystał z toastu  – wszyscy popatrzyli się na niego wymownie.
 – Jak nie to nie – stwierdził. – Więcej dla mnie!
Tym razem podróż się dłużyła im bez końca. Zabini pił; Malfoyowi nerwowo drgała powieka; Sophie podskakiwała przewrażliwiona co chwilę, bo wydawało się jej, że ktoś szepcze jej do ucha słowo na „t”, które wolałaby zapomnieć; Judith natomiast siedziała w kącie i chlipała nad zdjęciami swoich porzuconych kotów. Grobowy nastrój przerwała im Hermiona, która wbiegła do ich przedziału.
 – Widzieliście może Rona?! – zawołała przerażona.
 – Nie, ale z chęcią bym go zobaczył – stwierdził Blaise, kładąc rękę na swoim kroczu.
 – Nie przy damach – powiedziała Sophie z udawaną skromnością.
 – Nie widzę tutaj żadnych dam.
 – Osz ty!
 – Spokój! – krzyknęła histerycznie Granger. – Siedział koło mnie, mrugnęłam i zniknął! Nie wiem, co się z nim stało! Pomóżcie mi go szukać!
 – Granger – Malfoy wypowiedział nazwisko Hermiony z taką odrazą, że sprawiło mu to przyjemność – co ci przyszło do głowy, jeśli myślisz, że ja, Draco Malfoy, z TYCH Malfoyów, będę marnował swój czas na szukanie jakiegoś Wieprzleja?
 –No i nie chce być niemiły… A, czekaj. Chcę – zaczął mówić Zabini – nie ma takiej ilości alkoholu, po której zniósłbym tę szopę na twojej głowie, a twoje zęby rysują nam podłogę w przedziale, więc bądź grzeczną wiewiórką i wykicaj stąd.
 – Idioci – syknęła Granger. – Nie mówiłam do was, tylko do Judith i Sophie. Dziewczyny, pomożecie mi? To w końcu brat twojego chłopa… Sophie, nie rzucaj we mnie niczym!
 – Lepiej stąd idź! – mruknęła Judith i przewróciła oczami. Hermiona tylko fuknęła i opuściła przedział, ale zaraz po niej na nasze przemiłe grono czekał inny gość – Pansy Parkinson dumnie wkroczyła do przedziału i położyła nogi na siedzeniu naprzeciwko.
 – Ciekaw jestem – mruknął Blaise, ignorując obecność Parkinson – miał nadzieję, że to majaki alkoholowe – co się takiego stało, że tak reagujesz – powiedział ze złośliwym uśmiechem, wpatrując się w Sophie. Judith z rozpaczą chwyciła piersiówkę i wlała sobie do gardła pół jej zawartości, po czym nastąpiła na nogę Meyers i kiedy ta otworzyła usta, żeby zawołać „AUUU”, napoiła ją resztą.
 – KONIEC ABSTYNENCJI! – zawołała szaleńczo, a Sophie nagle położyła się na boku i zasnęła.
 – I tak się dowiem – mruknął Blaise, rozciągając się na siedzeniu.
 – Nie jesteście ciekawi, gdzie byłam na wakacjach? – spytała słodko Parkinson.
 – Nie – odpowiedzieli wszyscy chórem.
 – Forge, daj spokój! – mruknął George, obawiając się, że sowa wkrótce dokopie się do resztek mózgu Freda. Wziął głęboki oddech i uznał, że to najwyższa pora poruszyć ten drażliwy temat! – Ona już nie napisze! TO KONIEC, POGÓDŹ SIĘ Z TYM, STARY.
 – Nie mam zamiaru się z tym pogodzić! – warknął Fred, ale oderwał się od sterty listów. Cóż, większość z nich to i tak były liściki od pani Weasley, która niepokoiła się, że jej synowie umrą z głodu! – Nie mam pojęcia, jak mogliśmy zrobić coś tak głupiego…  – mruknął.  – I jak mogłem przez to stracić  dziewczynę! – dodał, z irytacją kopiąc w biurko.
– Przypominam ci, że Angelina też się do mnie nie odzywa, ale to tobie odbija! O co ci chodzi? Lubię ją…
 – OCH, WIEM, ŻE JĄ LUBISZ – prychnął Fred.
 – Ale  – mruknął George, ignorując napad histerii swojego brata  – jest zarozumiała, ma manię wielkości, jest irytująca… Kręciłeś wcześniej z połową Gryffindoru, co ci odbiło?
 – PRZYNAJMNIEJ SIĘ Z NIĄ NIE NUDZĘ. Znosi moją bezczelność! Poza tym jest mądra, ładna i…  – Fred  zamyślił się. – I pięknie pachnie! Jak dowcipy! – dodał, jakby to przesądzało o wszystkim.
 – Och, Fred. Już rozumiem – powiedział George ze złośliwym uśmiechem. – Na Merlina, ty się przecież zakochałeś – powiedział prowokująco.
 – Co? Ja? Zakochać się? W życiu! – zaprzeczył gwałtownie Fred.
 – A jednak…
 – Nie, daj mi coś! Cokolwiek! Wszystko poderwę! – zawołał Fred, odganiając od siebie słowo na „z”.
 – To w takim razie nie masz nic przeciwko dzisiejszemu spotkaniu z dwoma Krukonkami?
 – Albusie! Albusie! Doznałem wielu krzywd w te wakacje. W zasadzie nie spotkało mnie nic przyjemnego przez całe moje życie, ale teraz to już była przesada. Czarny Pan kazał mi wyciskać sobie pryszcze. Te okropne dzieciaki upiły mnie i zrobiły ze mnie pośmiewisko. Jeden z Weasleyów umył mi włosy…
 – Chyba muszę przyznać mu jakieś punkty – mruknął pod nosem Dumbledore.
 – JUŻ SIĘ TUTAJ NIE UCZY! – wrzasnął z furią Snape, ale po chwili doprowadził się do porządku. W końcu kandydował o nie byle jakie stanowisko! – CZY MOGĘ UCZYĆ OBRONY PRZED CZARNĄ MAGIĄ? – spytał. Widząc niepewną minę dyrektora, padł na kolana! – BŁAGAM! – dodał.
 – Hmm…  – Zastanowił się Albus, przegryzając truskawkową krówkę. – Nie – odpowiedział krótko.
 – DLACZEGO?
 – Bo nowy nauczyciel obrony przyjdzie… O, już jest – zawołał wesoło Albus.
 – Severusie, bardzo mi miło, ale jednak uważam, że nie musisz klęczeć na mój widok!  – zawołała Tonks i potknęła się o stojak na płaszcze, po czym przywaliła głową w rzeźbę złotego jednorożca. – Ups, przepraszam, Albusie.
 – ONA, ONA MA UCZYĆ ICH OBRONY PRZED CZARNĄ MAGIĄ?! PRZECIEŻ DLA NIEJ WYZWANIEM JEST TO, ŻEBY WEJŚĆ DO KIBLA I NIE UMRZEĆ PO DRODZE! – powiedział pogardliwie Snape.
 – Uważam, że twoje zachowanie jest całkowicie nieodpowiednie do sytuacji – powiedział Albus spokojnie. – Zjedz krówkę i pomóż rozgościć się profesor Tonks.
 – PO MOIM TRUPIE! – wrzasnął Snape i wybiegł z gabinetu z dziko powiewającą za nim szatą.
 – Nie wiem, o co mu chodzi – zacmokał dyrektor. – Przecież każdy lubi krówki.
 – Rona nie ma w pociągu! Nie wysiadł z nami! Coś mu się stało! – histeryzowała Hermiona, kiedy już wszyscy dotarli do Hogwartu i zasiedli do stołu w Wielkiej Sali.
 – Skończ już – warknęła Sophie, przyciskając dłonie do obolałej głowy. Nie wiedziała już co było gorsze – trajkotanie Parkinson czy marudzenie Hermiony.
 – Może w końcu zdał sobie sprawę z tego, że jest rudy i postanowił skończyć ze sobą – powiedziała beztrosko Judith. Hermiona usłyszawszy te słowa, popłakała się. – Sama bym też tak zrobiła – dodała po chwili Rhodes.
 – Sophie, czemu nie bronisz Rona? To brat twojego chłopaka – wtrącił się do rozmowy Neville. W tym momencie Meyers zachłysnęła się powietrzem, spojrzała na chłopaka jak bazyliszek na ofiarę. Skołowało to trochę Longbottoma, gdyż nikt wcześniej – oprócz Snape’a i babci – tak się na niego nigdy nie patrzył. Sophie wzięła głęboki wdech i głosem godnym wyjca zawołała:
 – ON NIE JEST JUŻ MOIM CHŁOPAKIEM!
 – Zluzuj, Sophie, wszyscy już o tym wiemy – mruknęła Judith. Nie miała ochoty na kolejne histerie przyjaciółki. Skończyła pić dwie godziny temu i czuła, że zaczyna trzeźwieć. – Przejdę się do Zabiniego, przyniosę nam trochę alkoholu! A ty idź do dormitorium i pobaw się z Panem Wąsikiem! – powiedziała dobrodusznie, a Meyers niewyraźnie pokiwała głową.
Kiedy dziewczyna odeszła, Rhodes nachyliła się ze złością nad stołem i syknęła do zgromadzonych:
 – Macie całkowity zakaz wypowiadania imienia brata Rona! Któregokolwiek! I ich nazwiska też! Bo inaczej zrobię z waszego życia piekło! – Dla zaakcentowania ostatnich słów wbiła nóż w blat stołu. Neville, którego ręka była zaledwie o cal od ostrza, przełknął głośno ślinę.
 Sophie z ciężkim westchnięciem padła na łóżko. Czy mogło być jeszcze gorzej?! Okazało się, że mogło, bo uderzyła głową w coś bardzo twardego!
– BOOOLI! FRED, CHODŹ TUTAJ… – zaczęła mówić, ale wybuchła płaczem. – TATUSIU! – dodała po chwili, pociągając nosem, ale przypomniała sobie, że tatuś był obrażony! KTO JĄ TERAZ POCAŁUJE W MIEJSCE, KTÓRE BOLI?!
– Jestem Kurt – a nie tatuś czy… Fred – odezwał się z pogardą niski głos. Sophie nieprzytomnie podniosła głowę do góry – przypomniało jej się, że z braku lepszej kryjówki – chociaż należałoby dodać, że jej porażająca inteligencja także nie pozostawała tutaj bez znaczenia – włożyła swoje cenne pudełko pod poduszkę!
– KURT! – zawołała z podnieceniem. Zerknęła z przerażeniem w lustro. – Wyglądam fatalnie! – przyznała po chwili, krytycznie oceniając swój rozmazany makijaż.
– Grunge’owo! – mruknął obojętnie Cobain, usadawiając się na lampie, ale zaczął się jej przypatrywać. – W sumie przypominasz mi moją żonę! – stwierdził po chwili.
 
 – Hej, kotek! – zawołała Judith, wpychając się pomiędzy Draco a Zabiniego do stołu Slytherinu.
 – Co ta gryfońska szmata tutaj robi? – spytała Hestia Carrow.
 – Na pewno nie przyszłam do ciebie – prychnęła. – Pewnie nikt do ciebie nie przychodzi – dodała, uważnie się jej przyglądając. No cóż, jak większość Ślizgonek urodą nie grzeszyła.
 – Wiesz, dla dobra naszego związku jednak nie powinnaś siadać ze mną do stołu – mruknął Draco do dziewczyny, z zakłopotaniem rozglądając się wokół.
 – Nie przyszłam też do ciebie! To była tylko zmyłka!  – Zaśmiała się histerycznie i zwróciła się do chłopaka, który siedział po jej prawej – Zabini, proszę, daj piersiówkę!
 – Jasne, kiedyś założymy wspólnie klub Anonimowych Alkoholików – stwierdził beztrosko Blaise, podając dziewczynie piersiówkę.
 – Jesteś cudowny! – zawołała Rhodes i pobiegła z powrotem do swojego stołu.
 
 – Jestem strasznym człowiekiem! Zrobiłam straszną rzecz! – płakała Sophie, wycierając zasmarkany nos w poduszkę Granger.
– Wiesz, że jestem duchem – uświadomiłem to sobie, kiedy odkryłem dziurę w głowie – i mam gdzieś twoje problemy? – mruknął obojętnie Kurt, machając nogami na lampie. – Pachnie tutaj duszami nastolatków – dodał po chwili. 
– Należysz do mnie i powinieneś mnie kochać! – warknęła blondynka, a w jej oczach zalśniły dzikie iskierki.
– Właściwie jak tak na ciebie patrzę, to naprawdę wyglądasz jak Courtney! – stwierdził Cobain. – Jakbyś się naćpała, to już w ogóle jak jej odbicie! – wyznał prawie z ekscytacją, ale po chwili mruknął pod nosem – Szkoda że duchy nie mogą zażywać heroiny! 


 
 – Nie wytrzymam tego roku z tobą na trzeźwo – mruknęła Judith następnego dnia rano i czknęła niczym Blaise. Sophie szła koło niej do klasy, gdzie miały odbyć się zajęcia obrony przed czarną magią, ale wydawała się w ogóle nie słuchać tego, co mówi Rhodes. – Wolałam już, jak chciałaś udawać lesbijkę i zniszczyć mi życie! Serio, Sophie, znamy się pięć lat i nawet nie powiesz, o co chodzi! – zawołała, okazując nieznaną dotąd, ekstrawertyczną stronę swojej osobowości. Możliwe, że wypite procenty także nie były tutaj bez znaczenia.
 – Nie chciałabyś usłyszeć tej historii – mruknęła Meyers bardziej do siebie niż do przyjaciółki. Nagle Gryfonki poczuły, że ktoś je objął.
 – Zmieniłeś orientację? – spytała Judith, kiedy zauważyła, że to Blaise. Podejrzanie uradowany Blaise.
 – Chciałem wam ogłosić nowinę. Bliźniacy Weasley otwierają sklep w Hogsmeade! Są teraz najlepiej prosperującymi młodymi biznesmenami w całym czarodziejskim świecie! – Zaśmiał się i kątem oka spojrzał na Sophie, której powieki zaczęły niebezpiecznie drgać. – W sumie skoro już nie chodzisz z Georgem… Albo z Fredem, nie pamiętam, to może ja się za nich wezmę? Zawsze marzyłem o trójkącie z nimi!
 – CO POWIEDZIAŁEŚ?! CO POWIEDZIAŁEŚ?! – wrzasnęła Sophie i z dzikim wrzaskiem odbiegła od Blaise’a i Judith.
 – Lubisz się nad nią znęcać, prawda? – mruknęła obojętnie Judith.
 – Uwielbiam!
 – To co, sprawdzimy, kto zdąży bardziej najebać się na zajęcia z obrony, które są za piętnaście minut?
 – Czytasz mi w myślach, pszczółko!
 
Fred Weasley smętnie wpatrywał się w Mandy i Sarę – George twierdził, że to jakieś dwie Krukonki, które podobno uczyły się z nim w Hogwarcie, a Fred miał nadzieję, że jego brat mówi prawdę i nie wynajął prostytutek.
 – Jesteście tacy mądrzy! Jak udało wam się wpaść na pomysł tego sklepu? – zachichotała ta z dużymi cyckami. Fred przewrócił oczami! Chciał usłyszeć, że jest idiotą i że jego sklep to prawdziwy dramat! To byłaby prawdziwa zabawa! Jakby usłyszał jeszcze, że ma zrobić herbatę i wymasować plecy, to umarłby ze szczęścia!
 – Och wiesz, to prawdziwa magia! – odpowiedział George, szczerząc się.
 – Idę do kibla – rzucił mało flirciarsko Fred, a jego brat tylko przewrócił oczami.
Fred wszedł do toalety i cóż, zrobił to, co robi się, kiedy ma się pełny pęcherz; po czym pochylił się nad umywalką i przepłukał twarz, a wtedy wydawało mu się, że słyszy jakiś dziwny pomruk.
 – Co jest? – mruknął.
 – Zapłacisz mi za to.
 – Za co? – spytał, drapiąc się po głowie.
 – Mówię, że już jesteś martwy, Weasley – mówił upiorny szept.
 – Ale się boję! – powiedział kpiąco Fred i złapał za klamkę, jednak – nie mógł otworzyć drzwi.
 – A powinieneś! – Usłyszał nagle.
 
 – Tutaj jest sala. Usunąłem wszystkie niebezpieczne przedmioty. Uczniowie będą siedzieć na poduszkach, żebyś nie zrobiła sobie o nie krzywdy! – zawołał rezolutnie Albus, oprowadzając Tonks po Hogwarcie.
 – Hmm, profesorze…  – zaczęła niepewnie Nimfadora, pragnąc się spytać o pewną bardzo nurtującą ją kwestię!
 – Och, mów mi Albus!
 – W takim razie, Albusie, w sumie to czemu nie chcesz zatrudnić Snape’a? Z powodu jego przeszłości?
 – Jakiej przeszłości?
 – Był śmierciożercą!
 – Ano tak. Zapomniałem o tym.
 – Hmm… To może dlatego że jest taki wredny i znęca się nad uczniami?
 – Severus jest sympatycznym misiem!
 – Ech… To czemu?
 – Sprawia mi niesamowitą frajdę, kiedy się tak denerwuje! To prawie jakby Boże Narodzenie wypadło w listopadzie!
Tonks tylko niepewnie kiwnęła głową. Może to być naprawdę ciężki rok dla niej w Hogwarcie.
 
 – Jeszcze kawałek – wydyszała Judith. Szła podpierając się o Zabiniego, który próbował utrzymać dziarski krok, jednak nogi, które plątały się same ze sobą niezbyt mu w tym pomagały. Wypicie trzech piersiówek Ognistej Whisky w ciągu dziewięciu minut też nie było pomocne.
 – Dotarliśmy – wybełkotała dziewczyna, zrzucając Blaise’a z ramienia. Na szczęście nie upadł na twarde krzesło a na miękkie poduszeczki. Głowy też nie rozbił o kant biurka, gdyż były obite mięciutkim materiały.
 – Czuję się jak w wielkich objęciach Hagrida – wybełkotał Zabini, który leżał z twarzą w poduszkach.
 – Udam, że tego nie słyszałam – parsknęła dziewczyna, opadając obok niego. Było tak mięciutko, milutko, prawie jakby wtulała się w futerko Puszka. Nagle wybuchła płaczem i zawyła:
 – Gdzie moje kotki?!
 – Naprawdę nie lubię, jak ona pije – stwierdziła kwaśno Sophie, która po spędzeniu przerwy w łazience na piciu wywaru z melisy, zdążyła opanować swoje szaleństwo.
 – Ja lubię – stwierdził Draco, a widząc pytające spojrzenie Meyers, wyjaśnił – Wtedy sama zmienia się w prawdziwego kota!
 
Fred z trudem otworzył oczy. Wokół było dziwnie cicho i ciemno, zaczął panikować i rzucać się po podłodze, jednak po chwili stwierdził, że dziwna ciemność może być spowodowana grubym, płóciennym workiem, który miał założony na głowie. Ściągnął go szybko i rozejrzał się po pomieszczeniu.
Gdzie ja do cholery jestem?! – zastanowił się. Próbował sobie przypomnieć co się stało wcześniej. Pamiętał dziewczyny, które na sto procent były prostytutkami, gdyż widział, jak George ukradkiem im płacił, brudny kibel w pubie i… Dziwny głos! A potem już nic!
Nagle coś koło niego huknęło. Odwrócił się, robiąc przy tym wielkie oczy.
 – Co ty tutaj robisz?! – zawołał zdziwiony.
 
 – Dzisiaj na zajęciach będziemy się uczyć…  – zaczęła Tonks, ale potknęła się o skraj swoich spodni i upadła jak długa. Na szczęście i to przewidział Dumbledore, więc położył na całej podłodze i schodach gumową i bezpieczną wykładzinę. – Nic mi nie jest!   – zawołała Nimfadora, wstając szybko. – Dzisiaj zajmiemy się nauką teleportacji.
  – Serio? – mruknął z irytacją Malfoy, który Nimfadorę Tonks znał już za dobrze z rodzinnych opowieści.
 – Nie przejmujcie się, jeśli wam nie będzie to wychodziło! Kiedy pierwszy raz się teleportowałam, to zgubiłam połowę siebie! – Zachichotała.
 – Czemu mnie to nie dziwi – mruknął Blaise, który już przysypiał. Judith chrapała oparta o jego ramię.
 – Dobierzcie się w pary, będziecie się pilnować! – zawołała Tonks, nie zwracając uwagi na śpiącą parę. Za bardzo musiała się kontrolować, żeby znowu się nie potknąć.
Malfoy rozejrzał się wokół. Potter, jakiś Puchon, jego dziewczyna spała najebana… Gdzie była Parkinson, na Merlina? Właśnie uświadomił sobie, że nie widział jej od wczorajszej kolacji.
 – Dobra, mugolaczko, znaj moją łaskę. Będziesz ze mną – powiedział niechętnie do Sophie.
 – Ależ mnie to cieszy! – Przewróciła oczami Meyers.
 
 – Coś długo nie wraca – mruknął George, spoglądając na zegarek. Bał się, że jego brat zamknął się w kiblu i ogląda wymiętolone zdjęcie swojej byłej dziewczyny, które trzymał w tylnej kieszeni spodni.
 – Może wali sobie konia – powiedziała głośno jedna z kobiet, a Weasley przewrócił oczami. Może wynajęcie prostytutek, żeby poprawić humor bratu nie było dobrym pomysłem?
 – Idźcie już, dziewczynki! – Machnął ręką i wstał od stolika. Zapukał głośno do drzwi łazienki.
 – Fred, nie szlochaj! – zawołał, ale odpowiedziała mu cisza. – Alohomora – szepnął, celując w klamkę. W środku nie było nikogo – na podłodze dostrzegł świecący, złoty przedmiot. Podniósł go i rozpoznał w nim zerwany łańcuch, który Fred nosił na szyi odkąd zaczęli zarabiać krocie.
 – Kurwa – zaklął. Po chwili ujrzał coś jeszcze – małego kolczyka w kształcie litery „S”. – Kurwa! – powtórzył i od razu pomyślał, że wie, czyja to sprawa. Cóż, George nie zastanawiał się, że raczej sprawca nie zostawiłby po sobie śladów, ale kto może oczekiwać od Gryfonów myślenia? Postanowił natychmiastowo teleportować się do Hogwartu!
 
 – Gdzie jest Parkinson? – spytał Malfoy, siadając na kanapie koło Zabiniego.
 – Czy wyglądam, jakby mnie to obchodziło? – spytał znudzony Blaise. – Może znowu jest mopsem. Albo umarła.
 – Mówię poważnie, nie widziałem jej od wczoraj. Daphne też nie wie, gdzie ona jest.
 – Rany, Draco – zamruczał zmysłowo Blaise. – Kiedy twój ojciec wychodzi z Azkabanu? Wygląda absolutnie mraśnie! – Chłopak zachwycił się, spoglądając na fotografię rozjuszonego Lucjusza szarpiącego kraty od celi w „Proroku Codziennym”.
 – KURWA, ZABINI, CZY POTRAFISZ PRZEZ PIĘĆ MINUT TRZYMAĆ KUTASA W SPODNIACH?! – wrzasnął z obrzydzeniem Draco i usiadł jak najdalej od Blaise’a. Nie przypuszczał, że niedługo dokładnie dowie się, gdzie znalazła się Pansy Parkinson. 
 
Judith wypiła półtora litra soku z dyni i donośnie beknęła.
 – Jesteś obrzydliwa – mruknęła Sophie.
 – Boli mnie głowa – jęknęła Rhodes i rozciągnęła się na łóżku. – Od kiedyś taka pilna? – spytała Meyers, która robiła notatki z podręcznika do eliksirów.
Były same w pokoju – Hermiona szukała Rona, a Parvati i Lavender wybrały się na randkę z jakimiś dwoma Puchonami.
Nagle drzwi od ich dormitorium gwałtownie się otworzyły.
 – Dobry wieczór – syknął George Weasley.
 – JA PIERDOLĘ – zawołała Sophie z miną, jakby zobaczyła dementora i schowała się pod kołdrą.
 – Fred? – spytała niezbyt trzeźwo Rhodes. – Dobrze, że przyszedłeś, mam dosyć histerii!
 – George – warknął Weasley i zdarł z Sophie kołdrą, po czym wcelował w nią różdżkę. – Gadaj, gdzie jest mój brat!
 – Nie wiem! Nie widziałam go od sam –wiesz –kiedy! – zawołała histerycznie, ciągnąc kołdrę w swoją stronę.
 – Możecie się wszyscy zamknąć? – spytała się żałośnie Judith i schowała głowę pod poduszkę.
 – Nie wiesz?! Nie wiesz?! A niby czyje imię zaczyna się na S?! – wrzasnął i rzucił w dziewczynę kolczykiem.
 – To nie moje – prychnęła Sophie. – To tania biżuteria, tylko pozłacana!
 – Więc czyje to niby?! – wydzierał się dalej George.
 – NIE WIEM I NIE OBCHODZI MNIE TO!
 – Mam was dość! – warknęła Judith, gwałtownie wstając z łóżka. – Bierz ich, Panie Wąsiku!
 
Co za okropny dzień! Nie dość, że Judith się spiła i gdzieś leżała na kacu, Zabini chciał przelecieć jego ojca, to jeszcze podczas nauki teleportacji nikt się nie rozszczepił! Nawet Neville! Zdenerwowany Draco postanowił, że nie wytrzyma już więcej w Pokoju Wspólnym i poczuł poważną potrzebę spożycia czegoś, co zawiera boczek. Szedł przez jeden z wielu korytarzy Hogwartu, zastanawiając się czy może Pansy została zjedzona przez wielką ośmiornicę, kiedy nagle usłyszał:
 – Zapłacisz mi za to.
Drgnął i rozejrzał się wokół.
 – Irytek? – spytał się niepewnie, ale kiedy usłyszał stukanie w zbroi niedaleko, zdenerwował się naprawdę – Irytek, lepiej wyjdź albo pożałujesz!
 – To ty pożałujesz!
Malfoy odwrócił się w stronę, z której wydawało mi się, że słyszy głos. Wydał z siebie krótki okrzyk, a potem… zapadła ciemność.
 
         – Będzie spokój? – spytała się zimno Judith, trzymając na rękach Pana Wąsika, którego głaskała leniwie po główce. Kot przeżuwał coś, co przypominało całkiem spory kawał skóry.
 – Już nie będziemy – odpowiedzieli chórem George i Sophie. Stali przed dziewczyną ze spuszczonymi głowami. Ubrania mieli w strzępach, a twarze pokrwawione.
 – Dobrze, a teraz jak macie ochotę dyskutować, to wyjdźcie z dormitorium. Chcę iść spać – powiedziała dobitnie. Weasley i Meyers wyszli pośpiesznie z pomieszczania, dodatkowo poganiani przez prychanie Pana Wąsika.
 – To nie kot, to jakieś dzikie bydle – stwierdził George, wchodząc do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.
 – Cicho! Bo cię jeszcze usłyszy!
 – Gdzie jest mój brat?!
 – Ty znowu o tym samym? – zdziwiła się Sophie. Zmęczona opadła na jeden z foteli i zaczęła odklejać z siebie kocią sierść. – Nie mam pojęcia, nic mnie to nie obchodzi, dla mnie może nawet umrzeć! – zawołała, ale po ostatnich słowach sama poczuła nieprzyjemny dreszcz. Jednak wyprostowała się i nie dawała po sobie niczego poznać.
 – NIE MÓW TAK! – krzyknął George. – GDYBY ON… GDYBY ON UMARŁ, TO JA TEŻ MUSIAŁBYM UMRZEĆ!
 – Dobra, dobra, nie krzycz mi do ucha! – jęknęła Sophie, która na widok George’a uświadomiła sobie, jak bardzo brakowało jej Freda przez te dwa miesiące. W sumie wyglądali tak samo! – Głupia ja! – zawyła i uderzyła się w twarz.
 – Widzę, że masz naprawdę niecodzienne upodobania – mruknął George. – Masz mi pomóc szukać Freda!
 – Niby czemu?! Nie chce go widzieć! – fuknęła Sophie i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
 – Bo… Bo powiem wszystkim, że uprawialiśmy seks w trójkącie! – powiedział Weasley ze złośliwym uśmiechem. 
 
Judith wstała z samego rana jak nowo narodzona – rzuciła zaklęcia na drzwi od dormitorium, żeby nikt nie mógł do niego wejść! Wychodząc z pokoju, potknęła się o włosy Hermiony, która spała na podłodze, po czym upadła na Lavender. Kiedy po umyciu się, wyruszyła na śniadanie, spotkała po drodze Blaise’a.
 – Coś ty taka zadowolona, Malfoy złożył ci nocną wizytę? – mruknął Zabini.
 – Nie, ale muszę go znaleźć i powiedzieć, że Weasleyowie znikają. Będzie uradowany – oznajmiła mu Rhodes, strzelając palcami.
 – Co? Malfoya nie było w nocy. W sumie Parkinson… Też nie było – stwierdził nagle Blaise.
 – CO? MALFOY ZNOWU ZADAJE SIĘ Z TYM MOPSEM? – wrzasnęła Judith.
 – Minus dwadzieścia punktów za zakłócanie ciszy, panno Rhodes. – Usłyszała za sobą głos Snape’a, który wyminął ich przy wejściu. Przypomniała sobie, że ma wątpliwą przyjemność pójścia dzisiaj na jego zajęcia.
 – Nie wiem, może się obraził, wczoraj powiedziałem, że chcę przelecieć jego ojca. – Wzruszył ramionami Zabini.
 
 – Świetnie – powiedział jadowicie Snape i popatrzył się na swoją salę. – Widzę, że większość postanowiło opuścić zajęcia, chociaż zadeklarowali się, że będą w nich uczestniczyć – dodał i złośliwie wpatrywał się w puste miejsca.
 – Profesorze, Malfoy jest chory – skłamał szybko Blaise.
 – Nie macie żadnych nieobecności do wykorzystania. Jeśli ktoś dzisiaj nie przyszedł, nie ma prawa dalej uczestniczyć w zajęciach – kontynuował niezrażony Snape. – A dzisiaj będziemy warzyć Eliksir Żywej Śmierci – oznajmił z dziwną ekscytacją w głosie.
 – Przestaje mi się to podobać – szepnęła Judith. – Nie ma Dracona, nie ma Parkinson, nie ma Weasleyów... Nie wierzę, że to mówię, ale powinniśmy ich poszukać. I trzymać się razem!
 – A gdzie Meyers? – mruknął Zabini, krojąc korzonki. Dzisiaj był wyjątkowo trzeźwy – strach tak na niego oddziaływał!
 – Poszła z Georgem szukać po Hogsmeade Freda – mruknęła Rhodes. – Cholera, mam nadzieję, że jej się nic nie stanie!
 
 – Gdzie widziałeś ostatni raz Freda? – spytała Sophie George’a. Chłopak się wyraźnie zmieszał.
 – Byliśmy na randce z bardzo miłymi paniami…
 – Co?! Ledwo zerwaliśmy, a on już randkuje?! Idę stąd – zawołał dziewczyna.
 – Sophie Meyers uprawiała…  – zaczął wołać George, ale Meyers się na niego rzuciła z dzikim krzykiem.
 – Zamknij się! Lepiej pokaż mi, gdzie zniknął!
 
 – Zabini? Gdzie jesteś?! – szeptała Judith, rozglądając się wokół. Przyciskała mocno do piersi Pana Wąsika. Miała się spotkać z Blaisem koło pomnika garbatej czarownicy już piętnaście minut wcześniej, jednak chłopaka nigdzie nie było. Zaczynała się bać już na poważnie. Nie dość, że zniknęli już Ron, Pansy i Draco, to dzisiaj na obiedzie nie pojawił się także Potter, co wywołało napad paniki Ginny i Hermiony, które później go szukały przez resztę dnia; na zajęcia z transmutacji nie przyszła Luna; a potem Crabbe chodził po zamku, płacząc i szukając Goyle’a, który miał dla niego zostawić kilka pączków. A teraz jeszcze Zabini! Oni wszyscy zniknęli, a to nie miało kompletnie sensu! Nagle na Rhodes padł ogromny cień.
 – Blaise, proszę, nie wygłupiaj się – pisnęła prawie Judith, chowając się za pomnik.
 – Zapłacisz mi za to – usłyszała nagle zimny głos.
 – Panie Wąsiku, to ty? – spytała się dziewczyna kota, który tylko spojrzał na nią obojętnie.
 – Durna dziewczyno, zemszczę się za wszystko!
 – To chyba jednak nie ty, Panie Wąsiku! – wyszeptała przerażona i jeszcze mocniej przytuliła kota.
 – Nie, to ja! – Usłyszała za sobą, jednak nie udało jej się zobaczyć, kto do niej mówił. Nastała ciemność.
 
 – Świetne miejsce na randkę – stwierdziła cierpko Sophie, rozglądając się po pubie. Wszędzie walały się puste butelki, przy stolikach siedziały kobiety, które stanowczo były za skąpo ubrane, a w powietrzu można było wyczuć zapach skwaśniałego piwa oraz moczu. – Jakoś się nie dziwię, że Fred zniknął. Szczególnie jak był ubrany jak alfons – dodała, patrząc krytycznie na strój George’a.
 – Nie wiem, o co ci chodzi – odparł Weasley, poprawiając swój złoty łańcuch z wielką literą W ozdobioną diamentami.
 – No dobra, chodźmy do tej toalety – mruknęła dziewczyna.
 – To tutaj – powiedział George, otwierając przed nią drzwi. No cóż, łazienka wyglądała o wiele gorzej niż sala. Szczególnie, że pośrodku pomieszczenia klęczała kobieta o długich, tlenionych włosach i zadowalała ustami kogoś, kto niebezpiecznie przypominał im Filcha. Sophie z Georgem krzyknęli i szybko zamknęli drzwi.
 – Muszę wymazać to z pamięci! – pisnęła dziewczyna i weszła do damskiej toalety. Nie wyglądała wcale lepiej, ale przynajmniej nikt tutaj nikomu nie obciągał.
 – Zemszczę się! – Usłyszała upiorny głos.
 – George? – Dziewczyna odwróciła się nagle, ale nikogo nie było. – Nie rób sobie ze mnie jaj. To nie ja ZNIKŁAM Freda.
 – Zapłacisz mi za wszystko!
 – W tym momencie ty możesz zapłacić mi, ja jestem spłukana   – prychnęła dziewczyna i jakby nigdy nic zaczęła poprawiać szminkę. Spojrzała na prawo od swojego odbicia i zamarła. Coś lub ktoś stało za nią. Jednak zanim zdążyła się przyjrzeć , wszystko poczerniało.


W następnym rozdziale:
GDZIE SĄ WSZYSCY?
CZY WSZYSCY UMRĄ?
CZY TO POCZĄTEK KOŃCA?
KTO SIĘ MŚCI NA NASZYCH BOHATERACH?
Na te i na wiele więcej pytań znajdziecie odpowiedzi już za tydzień!

christmas animal christmas christmas cat cat animals

13 komentarzy:

  1. Od nie dawna czytam waszego bloga... nie powiem zafascynował mnie.
    Nie lubię się rozpisywać więc ten krótki komentarz to jest dla was prezent.
    TOM1 był spoko choć powalony na maksa bardzo mi się spodobał.
    Ten rozdział mnie rozśmieszył nie powiem. Któż by mógł poznikać wszystkich? Chyba wiem kto, ktoś kto pragnął zemsty. To oczywiste!
    Czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam!
    PS: Mi tam obojętnie gdzie odpowiadacie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. KURT! <3
    Moje prośby zostały wysłuchane! Dzięki, dziewczyny! Jak dla mnie Kurt na równi ze Snapem, Zabinim i Panem Wąsikiem to absolutnie bohater tego rozdziału. Tekst o duszach nastolatków niezmiernie upoił mnie szczęściem.
    Mam nadzieję, że niczego nie pominę, starałam się jakoś notować w pamięci, co chcę tu zawrzeć.
    Okey, to jedziemy:
    1. Odniosę się do tego nieszczęsnego pytania na wstępie, bo mam wrażenie, że chodzi tu również o mnie. Rozwieję wasze wątpliwości – odpowiedzi na komentarze czytam zawsze, ale czas, żeby odpisać na dwa długie odzewy (tak jak to było ostatnio), trudno mi wygospodarować. Zresztą wydawało mi się, że zawarłyście odpowiedzi na wszystkie moje pytania (a nawet więcej) i nie ma co wam więcej głowy zawracać. I tyle. Wg mnie lepiej będzie odpisywać na komentarze niż poświęcać długą notkę przed każdym rozdziałem na „pytania od fanów”. Ale jak chcecie, wasz wybór.
    2. Snape i jego szatański plan zemsty. Podoba mi się ten wątek. Wielbię Snape'a i kibicuję mu w jego małej zemście. Cóż, jeżeli dobrze się domyślam, to właśnie on stoi za tymi porwaniami. Chociaż na początku, nie wiedzieć czemu, pomyślałam o Kurcie. To już chyba takie moje zboczenie.
    3. Dumbek. W zasadzie nie wiem czemu jakoś go pominęłam przy „bohaterach rozdziału”, to samo się tyczy Tonks. Niby nie odgrywali aż tak znaczącej roli, ale wszystkie sceny z udziałem Tonks, Dumbka i Snape'a były miodem dla mych oczu... czy jakoś tam xd. Chętnie zobaczę ich w kolejnych rozdziałach (i mam nadzieję, że Tonks z jej niezdarnością jakoś tego dożyje).
    4. Przyjaźń (?) Zabiniego i Judith. Dobra, może nie przyjaźń. Relacja. Znajomość. Współmenelstwo. Jakkolwiek to nazwać. Blaise nie wygląda mi na osobę, która traktowałaby przyjaźń poważnie. Czy ogólnie cokolwiek. Ale wracając – świetni są razem! Nie w sensie jakichś romansów (chociaż mój mózg shipowałby wszystko ze wszystkim), ale właśnie w tej ich pijackiej relacji. Widzę cieniutką nić porozumienia, jestem ciekawa, czy pójdziecie jakoś dalej w tym kierunku.
    5. Misja Draco. Wszyscy wiemy jak to się skończyło w oryginale, pytanie jak będzie wyglądać tutaj. Nie wiem nawet co tutaj napisać, po prostu czekam jak to się rozwinie.
    6. „Judith miała dość nagle tajemniczego i mrocznego Dracona, który coraz bardziej zaczynał przypominać jej Snape’a, co ją jednocześnie przerażała i podniecała (co zarazem przerażało ją jeszcze bardziej).”
    Przerażało, podniecało. Tyle wyłapałam z jakichś błędów, ale śpiąca jestem i mogłam coś pominąć.
    7. Pan Wąsik i jego kariera mediatora w konflikcie Sophie i George'a. Jedno słowo – epic. Jestem fanką, czekam na jakąś wizualizację tego bohaterskiego kociska.
    I to tyle. Mogłabym w sumie napisać coś o Sophie, ale w tym rozdziale niby było jej dużo, ale jakoś tak... Nie wiem, nie przyciągnęła mojej uwagi aż tak jak Judith. Mam wrażenie, że do tej pory to właśnie Sophie „dominowała” w opowiadaniu, a teraz jakby zeszła na drugi plan. Nie mówię, że to coś złego, bo miło mi się czytało sceny z udziałem Judith, która w końcu obudziła się z tego kociego letargu. Zmniejszenie dawki Draco też mi odpowiadało. Po prostu w tym rozdziale każdy dostał odpowiednią dla siebie ilość tekstu i dlatego tak dobrze mi się czytało. Mogłam też się skupić na kilku postaciach jednocześnie, a nie np. tylko na Sophie/Draco/Zabinim.
    Teraz to już na serio koniec.
    Pozdrawiam i weny życzę!
    T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, w tym pytaniu absolutnie nie chodzi o to, żeby jakoś "wymusić" na czytelnikach niekończące się odpowiedzi, nam samym nie chciałoby się toczyć rozwlekłych dyskusji, a uprzejmości "o dziękuję za odpowiedź" też można sobie odpuścić ; ). Chodziło tylko o to, CZY czytacie, bo nie chciałyśmy, żeby było tak, że jednak jakiś czas na odpowiedzi poświęcamy, a nikt później tego nie czyta i wszyscy mają to gdzieś. Czasami mamy też bardzo dużo wyświetleń i nie wiem, tego typu pytania to chyba próba sprawdzenia, co tutaj jest nie tak, że większość osób nie napisze nawet "fajny/niefajny rozdział".
      Hmm w tym tomie pojawi się trochę - myślę, że całkiem przyjemnych - bohaterów, których nie było wcześniej. Co do Sophie i Judith - ja myślę, że charakter Sophie jakoś tę dominację wymusza, ale ja przez całego fika mam różne odczucia co do nich. W tym rozdziale obie mi jakoś znikają na tle innych bohaterów.
      Myślę, że to, co się będzie dziać z naszymi bohaterami i rozwiązanie misji Dracona, to - ach, ta skromność! - naprawdę interesujące wątki. Niestety pomysłów jest dużo, bohaterów też i wszystkiego się nie da wcisnąć, a szkoda.
      I oczywiście dziękuję za naprawdę wyczerpujący komentarz!
      Pozdrawiam
      Rich B.

      Usuń
  3. Wreszcie! Wróciłam z Wiednia i tu taka miła niespodzianka ❤ ... Rozdział jak zwykle świetny i dziękuję za to na początku rozdziału, jezeli bylo do mnie 😁... Czekam do kolejnego piątku 😘❤ dużo weny na święta 🎄

    OdpowiedzUsuń
  4. To tak... Kociaczki *.*!
    Troszkę dużo tego skakania w tym rozdziale. Nie wiem, czy w poprzednich ta ilość była mniejsza, czy poszczególne części były bardziej rozwinięte. Trochę męczyło, przyznaję, ale treść przednia.
    Zastanawiałam się, kto mógłby i wszystkich porywać. Przez chwilę miałam wrażenie, że ktoś tam zorganizował kolejny Turniej Trójmagiczny. Później pomyślałam, że Dolores powróciła. Jednak Snape najbardziej pasuje. Chociaż... Co mu zrobił biedny, skrzywdzony Ron? Chyba pozostaje mi czekać do następnego rozdziału.
    W poprzedniej części mało było George'a i przez to miałam wrażenie, że jest taki... potulny. A tutaj proszę, szantażyk. Biedna Sophie.
    Muszę przyznać, że wyczucie sytuacji ma dziewczyna świetne - ostatnia scena była jak wisienka na torcie i bardzo się z niej uśmiałam.
    W odpowiedzi na jedno pytanie: mam wrażenie, że to dopiero koniec początku :D.

    I tak, wolę jak odpisujecie na komentarz. Chociaż za bardzo nie mam o czym dyskutować, to fajnie wiedzieć, że jednak czytacie komentarz i przyswajacie zawartość ^.^

    Pozdrawiam!
    Sherbe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak napisałam w odpowiedzi do "T", chciałyśmy się tylko dowiedzieć, czy czytacie - i skoro to robicie, to ta odpowiedź nas satysfakcjonuje ^^.
      Masz rację, przeskoków jest więcej niż w poprzednich rozdziałach. Chciałyśmy trochę przyśpieszyć akcję, ale może nie całkiem nam wyszło, skoro odebrałaś takie wrażenie; niemniej nie przypominam sobie, żeby w dalszych częściach sceny były tak krótkie i oddalone od siebie.
      No i zwróciłaś uwagę na George'a, za co ja Ci dziękuję, bo według mnie on z Malfoyem jest najlepszy w tym rozdziale.
      Dziękujemy za komentarz!
      Pozdrawiam
      Rich B.

      Usuń
  5. Witam, witam i jeszcze raz witam! :D
    Jako że jestem osobą leniwą, komentuję dopiero w niedzielę :D Odpowiedzo czytam jakoś tak przez pierwsze 3 dni, potem znajduję sobie inne zajęcie i czas jakoś zlatuje... Uważam jednak, że wybór, jeśli chodzi o sposób odpowiadania, należy do Was. Chociaż moim skromnym zdaniem sposób odpowiadania zależy od tego, jak ważna jest odpowiedź. No bo chyba nie poświęcicie notki odautorskiej (czy jak to się tam zwie) na to, żeby napisać np. "Potter to postać drugoplanowa".
    Zanim przejdę do skomentowania tego, kto może stać za tajemniczymi zniknięciami naszych ulubieńców, poruszę coś, co tak mi się spodobało... A mianowicie "koleżeństwo" Blaise'a i Judith. Nie mówię, że odpowiada mi to, żeby byli parą (zwłaszcza, jeśli zwróci się uwagę na orientację chłopaka), pewnie nawet nie będą xD, ale na serio tworzą niezłą... parę w sensie kolegów... No czy jakoś tak. Fajnie się czyta, jak idą razem pić - jak przyjaciel z przyjacielem xD Kto wie, może nie długo będą się sobie zwierzać z problemów miłosnych... Jestem pewna, że Judith chętnie posłucha tego, jak to Charlie nie chce sexu z Blaise'em... :D
    No i przechodząc do głównego tematu - osoba, która stoi za tajemniczymi zniknięciami. Na pewno każdy wskazałby Snape'a, no bo wkońcu chciał się zemścić i nagle wszyscy znikają, ale nie pasuje mi tu Ron, który przecież nic nie zrobił profesorowi. Chyba że chodziło o kolor włosów... Wtedy to rozumiem. Jednak jeśli założylibyśmy, że Ron sam się gdzieś zaszył, co by go świat nie denerwował panoszącym się po nim Blaise'em i ogólnie, żeby zapomnieć o ostatnich wydarzeniach... To stawiam na Snape'a. Na 100% to on. No może na 90, bo jeszcze może nas zaskoczycie. W końcu Umbridge mogła wrócić ;D
    Pozdrawiam, za wszelkie błędy ortograficzne i interpunkcyjne przepraszam. Zwykle staram się ich nie popełniać i sprawdzam każde słowo, jeśli jestem co do niego nie pewna, jednak teraz się śpieszę i już nawet nie sprawdzałam tylko pisałam :D

    ~Nexusy K.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja zawsze czytam Wasze odpowiedzi. :) Moim zdaniem piszecie je jednak na tyle sensownie i treściwie, że dalsze komentarze są zbędne. Oczywiście nie wykluczam takiej opcji, że kiedyś będę mieć jeszcze coś do dodania, dlatego uważam, że odpowiadanie w notce nie jest najlepszym pomysłem. Gdybyście zdecydowały się na takie rozwiązanie i ktoś chciałby się do tego odnieść, to tylko niepotrzebnie zaśmieciłybyście sobie komentarze pod postem. Takie jest moje zdanie. :)

    Tak sobie teraz myślę, czy szkoda mi Sophie. Na pewno to, co się stało było dla niej jakąś traumą, ale czy to sprawia, że powinienem jej współczuć? Często mnie wkurza, więc ma nauczkę. :D Następnym razem nie wleje w siebie tyle alkoholu, a przynajmniej może trochę się ograniczy.
    No i jeszcze ten nowy pamiętnik... Idiotka, naprawdę. Gdybym spisywał gdzieś swoje tajemnice, to strzegłbym ich dwadzieścia cztery godziny na dobę. :D Nie będę pisał, że wcześniejsze wydarzenia niczego jej nie nauczyły (o czym same wspomniałyście). No i na koniec tej części komentarza dodam, że wcale nie dziwię się jej rodzicom. Chyba każdy zareagowałby podobnie, gdyby dowiedział się o czymś takim. Przynajmniej mając dziecko w wieku Sophie.

    Zabini mnie nie bawi, o czym już kiedyś wspominałem. U Was jest raczej bohaterem, którego się lubi, mimo to dla mnie jest obojętny, nie przemawia do mnie. Nic do niego nie mam, ale... Po prostu nie urzekł mnie swoją osobą. Ja wiem, jaki charakter ma Wasz blog i nie chcę Was krytykować, po prostu jego postać mnie nie urzekła i raczej nie urzeknie. Ten jego alkoholizm zaczyna mnie drażnić, zresztą przez to staje się w moich oczach bezwartościowym człowiekiem, który nie ma nic do zaoferowania. Czasami mam wrażenie, że za piersiówkę mógłby puścić się z połową Hogwartu. :D

    Cieszę się, że znowu wracamy do Hogwartu. :) Nie mam nic do opowiadań, w których akcja dzieje się w innych miejscach, jednak to zamek już dawno skradł moje serce i jeśli w tekście jest go pełno, to jestem szczęśliwy. :D

    Cieszę się, że Ron zniknął. Raczej nie kryję swojej niechęci do niego, więc im go mniej, tym lepiej. Nawet jeśli u Was jest postacią n-to planową. Tak więc, dla mnie, możecie go skrzywdzić. :D

    Nie wiem, co myśleć o scenie w gabinecie Dumbledore'a. Np. Snape. Z jednej strony był w 100% sobą, a z drugiej nie. Za to Albus zdecydowanie na plus. :D Zawsze kojarzył mi się z miłym dziadkiem, choć był również manipulatorem i podstępnym dziadem, no i do tego ta jego obsesja na punkcie cytrynowych dropsów... W tym fragmencie naprawdę mi się podobał. Szczególnie jego tekst o przyznaniu punktów, o krówkach, ta bezpośredniość i w ogóle. xd

    Scena z Kurtem również zdecydowanie na plus. :D

    Nie przemawia jednak do mnie sposób, w jaki wykreowałyście Tonks. Zawsze była niezdarna i w ogóle, ale zrobienie z niej aż takiej fajtłapy? Nie wiem, może to przez to, że lubiłem ją w oryginale i kiedy czytam, że jest totalną niezdarą, która może zabić się w każdej chwili, jakoś mnie nie powala. Jedyne, co dla mnie jest swego rodzaju plusem to to, że całe otoczenie Tonks, jej nowa praca są przesycone mnóstwem przeciwieństw, co genialnie podkreśla inność i niepowtarzalność tego bloga.

    Jeśli chodzi o pytanie pod tekstem: "Czy wszyscy umrą"? Jak napisałem wyżej, możecie skrzywdzić Rona i to nawet bardzo! :D Chociaż może przyda mu się jeszcze parę schadzek z chłopakami, to zeświruje i sam coś ze sobą zrobi. :D

    Mimo że są pewne elementy, które kompletnie mi nie pasują, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. :)

    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro nam, że w tak negatywny sposób odbierasz jedną z naszych bohaterek, którą – nawiasem mówiąc – bardzo lubimy i nawet jeśli nas wkurza, to nie życzymy jej źle. Nie rozumiemy, czemu uważasz, że całą winę za to ponosi tylko ona. Uważamy, że to całkowicie niesprawiedliwe w tej sytuacji. Stworzyłyśmy tę scenę z myślą o tym, żeby pokazać bezmyślność bliźniaków, gdyż wiek Weasleyów ma tutaj duże znaczenie – są starsi od Sophie, zatem powinni być bardziej odpowiedzialni. Chciałyśmy też ukazać, że relacje bliźniaków są tak silne, że Fred podzieli się wszystkim z Georgem – nawet swoją dziewczyną.
      A i trochę nas dziwi twój tak poważny odbiór tej sceny, jak i całego opka. Wyluzuj, koleś! To jednak nadal parodia!

      Ale nawet podejdźmy do tego na serio – dlaczego akurat Sophie jest sobie sama winna? Przecież nie tylko ona przedobrzyła z alkoholem, a nie napisałeś „Fred jest sobie sam winien”. Zwróć uwagę, że Fred jest załamany, bo Sophie się nie odzywa – podczas gdy Sophie ma wyrzuty sumienia związane bezpośrednio ze swoim uczynkiem. Rodzice Sophie – no jej matka jest ewidentnie przedstawiona jako niezbyt normalna osoba, jest boginem Sophie, wątek ich relacji zostanie rozwinięty, ale nie ryzykowałabym tutaj zdaniami, że trudno im się dziwić, bo jednak na razie nie wiesz, co ją spotkało = D.

      Zbyt poważnie traktujesz postać Zabiniego. Został tak specjalnie wykreowany, nie miałyśmy zamiaru ukazać alkoholizmu jako choroby oraz całej powagi tego uzależnienia. Blaise nie skończy jako puszczalski alkoholik z HIV. I bez przesady, za piersiówkę by się nie puści, aczkolwiek za beczkę – już tak. Chociaż tak po chwili namysłu – właściwie puściłby się za darmo!
      Rozumiemy brak sympatii – ale też nie sądzisz, że nie musisz jednak podkreślać tego w każdym komentarzu? Zabini to jakby trochę OC i jak prawie każde OC ma trochę w sobie z samych autorek (nie chodzi bynajmniej o ilość spożywanego alkoholu czy puszczalstwo!). Nie lubisz go – ok., ale nie planujemy go usuwać z tej historii, bo jest jednym z głównych bohaterów.
      Czy nie uważasz, że Twoja obsesja na punkcie Rona i niechęć do niego jest trochę niezdrowa? W końcu to postać FIKCYJNA.

      Co do Tonks – każda postać w naszym fiku została celowo podkoloryzowana – o czym pisałyśmy nie raz, nie dwa. Chciałyśmy pokazać niedorzeczności kanonu, gdyż jej niezdarność (ukazana również w HP) powinna wykluczyć ją w pracy aurora.
      NIE, RON NIE UMRZE! BĘDZIE ŻYŁ SZCZĘŚLIWIE, MIAŁ GROMADKĘ DZIECI I DOŻYJE PÓŹNEJ STAROŚCI =D!
      Na sam koniec – dziękujemy za wyczerpujący komentarz, aczkolwiek nie rozumiemy czemu niektóre, mało znaczące fragmenty traktujesz zbyt poważnie, a z drugiej strony często rozumiesz nasz humor i fakt, że całość nie jest napisana całkiem na serio.
      Pozdrawiamy
      Rich B. & Boom Boom

      Usuń
    2. Myślę, że chyba trochę się nie zrozumieliśmy. :) Sophie nie jest bohaterką, której życzyłbym źle. Raczej to, co napisałem miało tylko pokazać, jak czułem się po tym rozdziale. Owszem, wkurza mnie, nawet często, jednak jeszcze mi nie podpadła. :) Napisałem, że jest sama sobie winna nie dlatego, że uważam, iż tylko ona zawiniła, a dlatego, że to ona najbardziej przeżywała tę sytuację, w sensie dla niej to był największy problem (nie chciała, żeby ktoś wymawiał imię Freda itd.)

      Wiem o tym, nawet sam to podkreśliłem. Nie, oczywiście, że nie muszę. Wspomniałem o nim w komentarzu nie dlatego, że chciałem podkreślić swoją antypatię, a dlatego, że był jakiś fragment, który mocno mnie... zirytował?
      Na Merlina, bez przesady, nawet nie wymagałbym od Was czegoś takiego! Zresztą każdy ma jakiegoś bohatera, którego nie lubi. :)

      Może macie rację. :D Już dawno wiedziałem, że coś ze mną nie tak, więc chyba lepiej, żebym miał obsesję na punkcie kogoś, kto nie istnieje, niż na punkcie osoby prawdziwej. :))

      Tak, o tym też wiem. :) Wasze wytłumaczenie jest na tyle dobre, że przekonałyście mnie. Powiem więcej, bardzo dobry pomysł! :D Obiecuję, że teraz będę patrzył na Waszą Tonks trochę inaczej. :)

      Postaram się pokrótce wytłumaczyć, skąd pojawiają się u mnie takie sprzeczności.
      Otóż, jestem naprawdę mocno związany z HP, bo książki Rowling pokazały mi, że czytanie jest naprawdę wspaniałe. Teraz, kiedy czytam ff, wiem, że to coś innego, jednak w głowie wciąż mam zakorzeniony oryginał. Czasami nie mogę tak szybko zaakceptować zmian, które drastycznie naruszają moje wyobrażenia o bohaterach itd.. :) Dlatego czasami jestem zbyt poważny. :D

      Jeszcze raz pozdrawiam i Wesołych Świąt! :D

      Usuń
    3. Wiesz co Daniel, cenimy Twoje komentarze, bo zawsze są bardzo rozbudowane i też piszesz, co Ci się nie podoba – a krytykę się ceni, ja w sumie wolę konstruktywną krytykę od pochwał. Jednak czasami tak rozbieżnie odczytujesz niektóre sceny od naszej intencji, że zaczynam się zastanawiać, czy my tak niezrozumiale je tworzymy, więc jakbyś kiedyś chciał wyjaśnić to dokładniej, to byłybyśmy wdzięczne.
      Jak weźmiemy jakąkolwiek postać w naszym fiku – chociażby Snape’a – w kanonie jest starym, zgorzkniałym facetem, podwójnym szpiegiem, który z jednej strony wali kiepską ironią, znęca się nad uczniami, a z drugiej irytuje się jak małe dziecko, kiedy ktoś odmawia mu Orderu Merlina, można też przypuszczać, że nigdy nie miał żadnych kontaktów z kobietami; Malfoy – tchórz, z obsesją na punkcie czystej krwi, z ego wielkości Hogwartu; Dumble – stary, poczciwy dziadek częstujący wszystkimi cukierkami i z makiawielistycznym zapędem. Oczywiście to duże uproszczenie tych postaci, ale bierzemy te główne cechy, często niedorzeczne cechy, wyolbrzymiamy je, zestawiamy bohaterów w sytuacjach, które w kanonie nie miałyby miejsca i finito. Jak się do tego nie podejdzie z przymrużeniem oka, to można się zirytować, ale to nasz zamysł. Zresztą sam to robisz u siebie z Hermioną chociażby, a postać Rona też celowo zniekształciłeś – bo go nie lubisz. A my konsekwentnie przerysowujemy wszystkich bohaterów – jednak żadnemu z nich nie można zarzucić, że w ogóle nie przypomina pierwowzoru.
      Ale, ale nawet pomijając ten zabieg „krzywego zwierciadła”, to jesteśmy otwarte na wszelką krytykę. Jeśli Blaise Cię w jakiejś scenie zniesmaczył, to możesz po prostu ją zacytować – ja wiem, że nam się zdarza, kolokwialnie mówiąc, przegiąć pałę. Zgaduję, że chodzi o scenę w pociągu z ręką na kroczu ; p?
      Co do Sophie, ja – czy my ogólnie – jesteśmy wyczulone trochę na taką postawę, że „to wszystko wina kobiety”. Trochę może nadinterpretowałam Twój komentarz, bo założyłam, że twierdzisz, że to jej wina, ale jeśli uzasadniłeś – no to rzeczywiście, nie powinna robić rzeczy, po których ma aż taką traumę. Z drugiej strony gdyby jej nie miała – jest wychowana w takiej, a nie innej rodzinie, jest dosyć dziecinna, rozpieszczona, nie zapomnijmy, że ma szesnaście lat – to byłoby dziwnie. Sophie też ma być w założeniu wkurzająca, jest typową panienką z dobrego domu; irytuje nas, irytuje czytelników, irytuje innych bohaterów – przecież George o niej mówi chociażby w tej części, że jest irytująca, a Judith ma dosyć jej histerii.
      Ale, ale – zmieni się. Nikt nie jest taki sam przez kilka lat. Przemiany bohaterów będą ważną częścią naszego fika, szczególnie jak zmienimy konwencję na bardziej poważną – oczywiście absurd nada pozostanie, ale humor i parodia nie będą najważniejsze.
      WESOŁYCH ŚWIAT i dziękujemy za dyskusję!
      Rich B.

      Usuń
    4. Jeśli chodzi o moje komentarze, to na Waszym miejscu nie zastanawiałbym się, czy piszecie zrozumiale. :D Jak wynika z końcówki mojego komentarz, uwielbiam czytać. Zawsze, nieważne jaką książkę mam w ręku, dokładniej analizuję jakąś sytuację, staram się zrozumieć dlaczego ktoś coś zrobił, dlaczego było tak, a nie inaczej. Z Waszym opowiadaniem jest podobnie. Zresztą już w podstawówce zdarzało mi się dokonywać nadinterpretacji zupełnie oczywistych sytuacji. :D Bardzo dużo myślę, a jak dużo myślę, to sam zaczynam się gubić, przez co może być tak, że w ogóle moja interpretacja nie będzie się zgadzać z tym, co sobie założyłyście. :D
      Poza tym, nie wiem jak Wy, ale ja lubię, kiedy czytelnicy zupełnie inaczej interpretują jakieś sytuacje z mojego opka, bo wtedy wiem, że naprawdę zastanawiali się nad tekstem, a nie tylko przeczytali go, żeby przeczytać.

      Nie, chyba nie chodziło mi o scenę w pociągu. Nie pamiętam. Ale jak już jesteśmy przy niej, to podobały mi się teksty Blaise'a, kiedy w przedziale pojawiła się Hermiona. xd

      Widziałem, że jest nowy rozdział. :D Postaram się go jeszcze dzisiaj przeczytać. :D

      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Masakra, haha, wybaczcie, ale nawet nie wiecie jak się cieszę, że to tylko żarty i spaczone poczucie humoru, inaczej chyba całkiem straciłabym wiarę w ludzkość!
    Pozdrawiam, Eleonora.
    http://corkimerlina-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń