Informacje

Znajdziecie nas także na: FANFICTION.NET oraz FACEBOOKu.

piątek, 13 listopada 2015

Rozdział 6. EVERYBODY HATES JUDITH



Witamy!
I nie, dzisiaj nie jest niedziela, nie pomyliło się Wam - dziś jest piątek, piąteczek, piątunio! Postanowiłyśmy zmienić dzień publikacji nowego rozdziału, ponieważ stwierdziłyśmy, że łatwiej będzie Wam ogarnąć cały ten absurd przed weekendem niż na jego samiutkim końcu, kiedy to jest czas na regenerację po grubo zakrapianych imprezach.
Zatem życzymy Wam miłego czytania i udanego weekendu!



Po bardzo długim, pełnym wrażeń dniu w końcu nastała środa. Judith nareszcie udało się zgubić Pansy w korytarzach Hogwartu i bezpiecznie schronić w Pokoju Życzeń. Noc spędziła na wielkim, półtonowym kocie i mimo tego że była to bardzo przyjemna noc (pełna futra i wściekłych krzyków Parkinson na korytarzu), to nie czuła się rano zbyt dobrze. Dowiedziała się o tym, że Sophie została pomocą profesora od wróżbiarstwa. Jednak zanim miała stawić czoło swojej byłej przyjaciółce, musiała uporać się z Gryfonami podczas lekcji transmutacji i obrony przed czarną magią.
- Panie Puszku Drugi! – poklepała kota po wielkim łbie, który był większy od jej tułowia. – Trzymaj ogon za to, żebym wieczorem tu wróciła.
- Jesteś z siebie dumna? – warknął Potter, kiedy tylko dziewczyna weszła do sali, gdzie odbywały się zajęcia z transmutacji.
- Spieprzaj, Potter – odpowiedziała mu obojętnie Judith i zajęła wolne miejsce koło Parvati. Dziewczyna spojrzała na nią jak na jakiegoś dziwoląga i szybko się przesiadła. – Super – mruknęła do siebie Gryfonka. Po chwili ktoś rzucił w nią kulką papieru z jej karykaturą, która przedstawiała ją wystrzeliwaną w kosmos na wielkim kocie. Właściwie to nie taki zły rysunek – stwierdziła Rhodes, chowając pogiętą kartkę do książki.
- Witam wszystkich – powiedziała McGonagall, wchodząc do klasy. – Dzisiaj będziemy transmutować jedne zwierzę w drugie – oznajmiła, a do sali wleciał kufer. Kufer Judith.  Miauczący kufer Judith.
- Nie, nie, nie – zaczęła gorączkowo szeptać do siebie dziewczyna – tylko nie moje maleństwa!
McGonagall, nie zwracając uwagi na nerwowo kręcącą się dziewczynę, kontynuowała:
- Mianowicie będziemy transmutować koty w psy.
- Nie! – zaczęła krzyczeć Judith, padając na kolana i wznosząc ręce ku górze.
Zabini szedł w podskokach na zajęcia z zaklęć i uroków. Draco patrzył na niego z politowaniem, chociaż trochę mu zazdrościł. Przynajmniej Blaise miał zajęcie na noc, podczas gdy Malfoy musiał się zadowolić jedynie zdjęciem Roweny Ravenclaw.
- Z alkoholu przerzuciłaś się na jakieś mocne eliksiry? – zapytał się jadowicie.
- Kochany, jak kiedyś będziesz zakochany, to będziesz wiedział, co oznacza prawdziwa radość serca – odpowiedział Zabini podniosłym głosem. – Dodatkowo, dzisiaj urządzam imprezę powitalną dla mojego pieguska. Tylko ciiii! – Zatrzymał się nagle i przyłożył palec do ust Malfoya. – Nie mów nikomu, to niespodzianka!
- Nie chcę wiedzieć, gdzie miałeś wcześniej te palce – mruknął Draco, wycierając usta o szatę.
Judith wyszła z sali transmutacji, mocno się trzęsąc. Wszystkie koty zostały przemienione w psy, a następnie z powrotem w koty. Jednak to – samo w sobie - nie było najgorsze. Najgorsze było to, kto na nich czarował. Oczywiście Hermiona i Harry poradzili sobie świetnie, Ron tylko lekko osmolił jednego kota, za to Neville prawie wysadził swojego w powietrze. Zwierzak, na którym ćwiczyła Lavender, zmienił się w ziemniaka i dopiero interwencja McGonagall pomogła do odczarować.
- Dobra, po tym już nie może być gorzej – stwierdziła Judith, mocniej opatulając się szatą. Jako ostatnia dotarła się sali obrony przed czarną magią i teraz – ucząc się na swoich błędach – od razu zasiadła w pustej ławce.
- Dzień dobry, kochani – zaszczebiotała Umbridge. – Och, czemu moja ulubiona uczennica siedzi na samym końcu sali? – dyrektorka uśmiechnęła się słodziutko. Judith, nie wiedząc, że to o nią chodzi, siedziała dalej, niewzruszona bazgrząc coś na kartce. Do jej ławki podeszła Umbridge i powiedziała:
– Judith, przesiądź się bliżej.
W tym momencie wszyscy spojrzeli z otwartymi ustami na Rhodes.
- Przesiądź się bliżej, złotko! – zachęcała ją dalej Dolores. – Panna Rhodes jest najlepszą uczennicą w klasie, wszyscy powinniście z niej brać przykład!
Judith niepewnie wstała – po drodze Terry Boot, Krukon należący do Gwardii Dumbledore’a, podstawił jej nogę tak, że przewróciła się prosto na twarz.
- Prześladowanie?! Wszyscy macie szlaban! – wykrzyknęła. - Wszyscy, oprócz panny Rhodes, rzecz jasna – dodała.
Judith pomyślała, że nie może być już gorzej – do samego obiadu zdążyła oberwać setką papierowych kulek, łajnobombą, a jeszcze w niedalekiej przyszłości czekał ją trening Quidditcha, którego prawdopodobnie nie przeżyje! W dodatku wszyscy byli przekonani, że sypia z Dolores Umbridge! Chciała znaleźć Sophie i błagać ją o wybaczenie, ale Meyers nigdzie nie było! Kiedyś była niezauważalna – teraz chciała błagać o stanie się niewidzialną!
Poczuła uporczywe burczenie w brzuchu – jednak żeby usiąść przy stole Gryffindoru, musiałaby całkiem upaść na głowę.
- Co robić, co robić – mruczała, kręcąc się w kółko. Nagle zobaczyła przez uchylone drzwi Severusa Snape’a, który najwyraźniej JADŁ. Nie myśląc ani chwili dłużej, wbiegła do środka.
- Mogę zjeść z panem, panie profesorze? Proszę, proszę! Cały Hogwart się nade mną znęca! – powiedziała. Mistrz eliksirów popatrzył na nią z pogardą, ale przez chwilę przypomniał sobie własną edukację i to, jak cała szkoła zobaczyła jego brudne gacie! A teraz wszyscy dowiedzieli się o tym, że jego życie seksualne nie istnieje i musiał przemykać kanałami! Pociągnął z skonfiskowanej Blaise’owi piersiówki i niewyraźnie pokiwał głową.
- Jak możesz chodzić z Blaisem Zabinim, Charlie? Postradałeś wszystkie zmysły? – Skrzywił się George.
- Jak mogłeś sam go nie poderwać przez całą edukację? – odparł na to Charlie, czyszcząc swoją miotłę.
- Ja raczej gustuję…
- Ano, tak. Hetero! – Pokręcił głową z dezaprobatą Charlie. – Nie powinieneś być na jakichś zajęciach?
- Proszę cię, zdałem trzy SUMy, mam zajęcia raz w tygodniu – mruknął George, po czym spytał - może dasz nam z tysiąc punktów? Jesteśmy na minusie!
- No i ja jej wtedy mówię – powiedziała Judith mocno gestykulując – nie będę z tobą udawać lesbijki, nie kręcą mnie twoje małe cycki!
- Niesamowite – mruknął Snape. Wokół stołu walały się puste butelki po Ognistej Whisky, a właśnie w tym momencie Severus zabierał się za otwieranie kolejnej. Nie pamiętał, skąd ta mała się wzięła w jego gabinecie. Ani czemu z nim jadła, ani czemu z nim piła. I czemu, do jasnej cholery, w ogóle do niego cokolwiek mówiła.
- Ale ona nic! Nigdy nie liczyła się z moim zdaniem – wykrzyczała Judith, zrzucając przy tym szklankę z biurka. – Ups. Och, nieważne, będę piła z flaszki. – Wyrwała Snape’owi butelkę z ręki, co ten ledwo zarejestrował, patrząc się zamglonym wzrokiem na swoją pustą dłoń. – Dla niej nic więcej się nie liczyło! Tylko ten Weasley i Weasley! Czy ona nie rozumie, jaka to hańba mieć rude dzieci?!
Dziewczyna trajkotała dalej. Profesor spojrzał się na Rhodes, która najpierw się potroiła – co wywołało u niego lekki zawał serca – po czym znów zlała się w jedno. Tylko wyglądała jakoś inaczej. Rude włosy, zielone oczy. Snape złapał się za twarz i wyszeptał:
- Lily?
- Nie, Judith – powiedziała dziewczyna, siląc się na trzeźwy ton głosu. – J U D I T H!
- Lily! Całe życie na ciebie czekałem! – załkał Snape, padając na kolana i przysuwając się do dziewczyny. – Kocham cię, Lily!
Judith nie wiedząc co robić, upiła spory łyk alkoholu i spojrzała na Snape’a. Podobnie jak w jego przypadku najpierw potroiło jej się w oczach, by po chwili ujrzała przed sobą klęczącego przed nią Draco Malfoya.
- Ja ciebie też kocham, Draco! – zawyła dziewczyna i rzuciła się na profesora.
Blaise biegał po całym Pokoju Wspólnym Ślizgonów wieszając na ścianach serpentyny, baloniki i plakaty witające Charliego. Co prawda musiał zagrozić Crabbe’owi i Goyle’owi, że potraktuje ich avadą, jeśli tkną choć jeszcze raz koreczki. Były z ulubionym serem Charliego, zatem były zarezerwowane tylko dla niego!
- Nie uważasz, że to trochę niesmaczne? – zapytał się Draco Zabiniego, wskazując na plakat, na którym wąż i lew byli w dwuznacznej pozycji.
- To symbol mojej miłości do słodkiego pieguska – odparł chłopak, kręcąc zalotnie biodrami.
Malfoy przywalił sobie otwartą dłonią w czoło. 
Po chwili do Pokoju Wspólnego wkroczył Charlie Weasley, na którego momentalnie rzucił się Blaise Zabini. Najpierw rozsiedli się na kanapie i Zabini karmił koreczkami „swojego słodkiego pieguska” – już na widok tej sceny Malfoy zakrył oczy, krzycząc „nie, nie, nie” – a później udali się prosto do dormitorium!  
- Dzisiaj macie tutaj nie wchodzić! – krzyknął Zabini.
- A gdzie mamy twoim zdaniem spać? – spytał z irytacją Draco.
- Gówno mnie to obchodzi! – odparł Blaise, pokazując mu język.
- Chyba ci się coś przyśniło, BAMBO! – wykrzyczał Malfoy, podskakując ze złości.
- Chcesz, żebym zdradził wszystkim twój sekret, Draconie? – Zabini nagle odzyskał powagę. W odpowiedzi Draco położył się na kanapie i przykrył kocem. Nie wiedział, czy chodzi o to, że jest prawiczkiem, czy o zdjęcie Roweny, tudzież o dziwne przesyłki jego matki – w każdym razie żadna z tych informacji nigdy nie powinna ujrzeć światła dziennego.  – Wy możecie spać na ziemi – powiedział łaskawie Draco do Crabbe’a, Goyle’a i Notta.
Judith Rhodes obudziła się o godzinie szóstej rano w miejscu co najmniej niecodziennym – kiedy otworzyła oczy zobaczyła, że śpi na łóżku w dziwnym, ciemnym pokoju obok… Obok Severusa Snape’a, który trzymał jej rękę na brzuchu! W dodatku była ubrana tylko w bieliznę! Nie mogła przecież… Nie, to niemożliwe…
- O KURWA, O KURWA! – zawołała i zerwała się, na szczęście mistrz eliksirów miał twardy sen – szepcząc „Lily”, przewrócił się na drugi bok. Zarzuciła na siebie szybko szatę – nie należała z pewnością do niej – i wybiegła szaleńczym tempem z lochów. Po drodze wpadła wprost na Blaise’a Zabiniego, który zacmokał z irytacji.
- Spało się poza pokojem, co? – powiedział z chytrym uśmiechem do Judith.
- CHODŹ! – wrzasnęła Rhodes i pociągnęła go w kierunku wyjścia z Hogwartu.
- Gdzie mnie wleczesz, wariatko, muszę przygotować śniadanie dla Charliego!
- DLA KOGO?!
- Charliego Weasleya!
- Kurwa, wszędzie ci Weasleyowie, niedługo obudzę się w łóżku i tam… - zaśmiała się nerwowo, wypowiadając to zdanie.
- Czy ty coś piłaś? – spytał krytycznie Zabini.
- Odezwał się abstynent! JESTEM NAJEBANA OD WCZORAJ! – odparła Judith i poczuła, że jej niedobrze. Po chwili znaleźli się na błoniach.
- Gdzie mnie wleczesz? - syknął Ślizgon.
- Pokaż mi, gdzie są ratfale!
- Co?
- POKAŻ MI, CHCĘ ZOBACZYĆ, CZY JE WIDZĘ.
Zabini przez chwilę przystanął i zrobił zdziwioną minę, ale nagle na jego usta wypełzł chytry uśmiech.
- Już rozumiem. Upiłaś się i nie pamiętasz, co wczoraj robiłaś, Gryfonko? – spytał złośliwie.
- Nie… Może tak, nieważne, powiedz mi, gdzie są!
- Spokojnie, ja się kiedyś obudziłem obok chaty Hagrida w samych bokserkach. Wtedy nie piłem przez dwa dni – powiedział poważnie Zabini. – Tam są!
- TUTAJ?! – zawołała z przerażeniem Judith, patrząc na ptaka przypominającego sępa. Rzuciła się na ziemię i zaczęła płakać.
- Żartowałem. To Lelek Wróżebnik, zdajesz w tym roku SUMy? Powodzenia – powiedział ze znużeniem Zabini. – Tam są. – Leniwie uniósł rękę w lewą stronę – Takie białe – dodał.
Judith popatrzyła się w lewo – na szczęście nic nie zobaczyła!
- Dzięki ci Merlinie! – zawołała radośnie Judith i pobiegła z powrotem do zamku. Zabini zaśmiał się wrednie. Uznał, że jego żart był wręcz wyborny, gdyż w miejscu, które wskazał tej cholernej Gryfonce, nie było niczego, co można by zobaczyć.
Judith starała się przemknąć po korytarzach Hogwartu niezauważona. Czuła się, jakby miała zaraz zwrócić cały swój żołądek, a jednocześnie dalej wszystko tańczyło jej przed oczami. Dziękowała Merlinowi za wczesną godzinę, gdyż jeszcze mało uczniów kręciło się po korytarzach. Gorzej, że dzisiaj miały odbyć się eliksiry. Biegła przez korytarz, zastanawiając się, czy udawać, że nic się nie stało, licząc na to, że Snape był bardziej pijany od niej, czy może jednak przenieść się do innej szkoły. Nie patrząc, gdzie biegnie, nagle na kogoś wpadła.
- Uważaj, jak chodzisz – warknęła dziewczyna, lecz nagle zauważyła, na kim leży. – Och, Sophie, przepraszam, nie chciałam!
Judith zerwała się na równe nogi i chciała jej pomóc wstać, jednak ta odepchnęła jej rękę.
- Sama sobie poradzę – fuknęła. – Nie było cię wczoraj na wróżbiarstwie. Aż tak się wstydzisz tego, co zrobiłaś?
- Nie… to znaczy tak! Wstyd mi, Sophie, nie chciałam cię skrzywdzić, ale nie dlatego wczoraj mnie nie było – Rhodes próbowała się usprawiedliwić, jednak nagły przebłysk z wczorajszego wieczoru – Snape zrzuca z siebie szatę, a potem zaklęciem powoduje, że strój dziewczyny wyparowuje – spowodował u niej nagłe torsje.
- Schlałaś się wczoraj? – Spojrzała na nią z pogardą Sophie, kiedy Judith wycierała twarz po zwróceniu reszty Ognistej Whisky. – Czekaj, czekaj, ja znam tę szatę! – zawołała Meyers. – Nie wierzę! – zaśmiała się szaleńczo i wyciągnęła magiczny aparat, którym zaczęła robić dziewczynie zdjęcia. – Dzięki za nowy temat do „Nowinek Hogwartu”!
- Nie, błagam, nie pisz tego! – powiedziała błagalnie Judith, jednak wiedząc, że pewnie nic to nie da, zaczęła uciekać.
- Och, tak – rzuciła z satysfakcją Sophie, po czym na chwilę się zadumała: 
– Tylko jaki temat „Hogwardzki walk of shame”, czy „Snape widzi ratfale”?!
Judith weszła do Wielkiej Sali na śniadanie, trzymając głowę tak nisko, że nie widziała nikogo przed sobą. Nagle poczuła, że wpada na kogoś – przed sobą ujrzała Severusa Snape’a, który nagle obleśnie się zaczerwienił.
- Pięć punktów od Gryffindoru! – wysyczał i szybko poszedł w kierunku stolika nauczycieli.
- EJ, TY! – burknął Potter i Rhodes głośno przełknęła ślinę.
- Wcale z nim nie spałam! – zawołała, a Harry popatrzył na nią dziwnie.
- Myślałem, że już nie możesz zrobić niczego gorszego, ale po tym wszystkim jeszcze nas zdradziłaś! Wydałaś Gwardię, teraz wszyscy możemy zostać wyrzuceni ze szkoły! – powiedział jadowicie Potter.
- Jak to… To nie ja! – zawołała żałośnie Judith.
- Tak, poczekaj dwadzieścia cztery godziny, zdrajczyni. Nie będziesz mogła już dłużej patrzeć w lustro – powiedział złośliwie Harry, a Rhodes poczuła, że traci apetyt.
- Rany, piszesz to ręcznie? – mruknął Fred do Sophii, która właśnie siedziała na łonie natury, próbując zaczerpnąć inspiracji do swojego nowego artykułu.
- A jak mam to pisać, mądralo, skoro nie mam różdżki? – fuknęła Meyers.
- Czy to zdjęcie Snape’a? I Rhodes ubranej w szaty Snape’a?!
- Tak. Przespała się z nim poprzedniej nocy, widziałam ją dzisiaj! – Uśmiechnęła się złośliwie Sophie.
- Masz zamiar to wydać? – spytał niepewnie Fred. – Wiesz, nie żebym miał coś przeciwko, ale zwolnią Snape’a, a twoja była udawana dziewczyna będzie musiała chodzić kanałami.
- Ja muszę mieszkać w stajni z pół koniem i szykować jego cholerne sale! W dodatku nie mam różdżki i z nudów zaczęłam uczyć się do SUMów, których i tak nie będę miała szansy zdać! – wykrzyknęła i ze złości zaczęła kopać w drzewo. – Zemsta to właśnie to, czego potrzebuję. A teraz mi nie przeszkadzaj, chcę wydać to jeszcze dzisiaj!
- Zaczynam się ciebie bać… - mruknął pod nosem Fred.
- MÓWIŁEŚ COŚ? MOŻE POWINNAM NAPISAĆ ARTYKUŁ O TOBIE? Fred Weasley i jego utopia – założenie sklepu z dowcipami, który splajtowałby w dwie sekundy? – odparła złośliwie.
Fred na chwilę przystanął i wyciągnął zeszyt z jednorożcem – nabazgrał coś na końcu i rzucił w kierunku Sophii.
- Możesz się zapoznać z końcem swojej historii! Nie jestem Firenzo, ale nie przewiduję happy endu – powiedział i odszedł szybkim krokiem w stronę Hogwartu.
- Myślę, że to nie ona nas zdradziła, Harry – powiedziała ostrożnie Hermiona.
- Ta, jasne, Hermiono, to był mały ptaszek – odpowiedział Harry ze złością. – A kto inny niby mógłby to zrobić? – spytał, zajmując swoje miejsce w sali od eliksirów.
- Blaise opowiedział mi o twojej przygodzie. – Draco Malfoy zwrócił się do Judith, która siedziała skulona pod ławą. – Wnioskując po twoim położeniu, szczęśliwca jest w tym pomieszczeniu. Kto to?
- Zamknij się, Malfoy, po prostu się zamknij – wysyczała Rhodes.
- Ja chyba już wiem kto! – Zaśmiała się Pansy i podała Malfoy’owi gazetę. – Przeczytaj sam, bo nie przejdzie mi to przez usta.
- Prenumerujesz to, że dostajesz sekundę po wydaniu, Parkinson? Możesz nam to ewentualnie wyszczekać, jeśli masz ochotę – stwierdził złośliwie Blaise, a Pansy kopnęła go w kostkę.
- Ta szlama mi to wysłała. Pewnie chce mnie poderwać – powiedziała z wyższością Pansy.
- Dawaj to! – wrzasnęła histerycznie Rhodes, złapała magazyn, zwinęła go w wielką kulkę i – nie zważając na to, że wszystkie fotografie patrzą z przerażeniem - wsadziła zmięty papier do ust, po czym zaczęła przeżuwać. – Pyszne! Nie jadłam śniadania! – Zaśmiała się głupkowato na widok zdegustowanej miny Malfoya.
- Smacznego – powiedziała Pansy kpiąco – masz jeszcze miejsce w żołądku? Dostałam więcej niż jeden egzemplarz – oznajmiła i wyciągnęła spod ławki kolejne sto numerów.
Sophie chodziła wokół łóżka na którym leżał jej dziennik. Już od kilku godzin próbowała się za niego zabrać, jednak Firenzo kazał jej posprzątać jego boks. Wywożenie łajna po profesorze nigdy nie było szczytem jej marzeń, szczególnie że musiała robić to bez użycia magii. Jedynie satysfakcje dało jej to, że „Nowinki Hogwartu” wyszły w ogromnym nakładzie tysiąca sztuk. Później musiała podziękować Lee. Teraz miała ważniejszą sprawę na głowie – co, do Merlina, Fred napisał w jej dzienniku.
- Okej, Sophie, nie może być aż tak źle – powiedziała do siebie. – Wczoraj czyściłaś kopyta tego jebanego centaura, więc przeżyjesz wszystko.
Wzięła głęboki oddech i podniosła dziennik z łóżka. Otworzyła go w miejscu, które Fred zaznaczył i przeczytała. Na jej twarz najpierw wpełznął grymas zaskoczenia, by po chwili pojawiła się na niej złość.
- Ja mu jeszcze pokażę! – krzyknęła wojowniczo i wybiegła ze stodoły.
Snape wszedł do sali w momencie, kiedy Judith próbowała zjeść trzecią gazetę. Spojrzał na nią z obrzydzeniem i zasiadł na swoim miejscu. Popatrzył na całe towarzystwo i mimo że poczuł, że może dzisiaj nie dać rady, pocieszył go fakt, że był Neville. Neville’a zawsze można zgnoić.
- Dzisiaj stworzycie uproszczoną wersję eliksiru miłosnego. Składniki są na tablicy – powiedział, siląc się na spokojny ton głosu.
- Panu już chyba nie jest potrzebny – stwierdził Zabini. – Podobały się panu ratfale?
- Zamknij się, Blaise – warknęła cicho Judith. – Dobrze wiesz, że do niczego nie doszło.
- Nie wiem, o czym mówisz – powiedział chłopak, oglądając swoje paznokcie.
- Minus dziesięć, Zabini – rzekł Snape tak zimno, że temperatura w sali spadła o kilka stopni.
Blaise popatrzył z zaskoczeniem na Severusa, ale postanowił zamilknąć. Tymczasem Pansy podała pod ławką gazetę Crabbe’owi.
- Co tutaj pisze? – spytał tępo Ślizgon.
- Właśnie, za małe te literki – przytaknął Goyle.
- CO ZA IDIOCI! – Zdenerwowała się Pansy. – Judith Rhodes przespała się ze Snapem! – powiedziała tak głośno, że cała sala usłyszała i zaczęła rozrzucać wokół siebie gazety.
- Cooo kurwa?! JEMU SIĘ NAWET UDAŁO, A MNIE NIE? JEMU?! – Draco stanął na swoim krześle. – Jak mogłaś chcieć się z nim przespać, a ze mną nie?! – spytał rozgoryczony Judith, a dziewczyna tylko zastanawiała się, czy można samemu na siebie rzucić Zaklęcie Niewybaczalne.
Snape zrobił minę rozszalałego bazyliszka i wyrwał gazetę z rąk Neville’owi, odejmując mu przy tym dwieście punktów. Przebiegł nerwowym wzrokiem po tekście i zbladł, szczególnie kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, w których stanęła Minerwa McGonagall.
- Severusie, musimy porozmawiać – powiedziała jadowicie.
- Naprawdę planujecie ucieczkę? – spytał Lee Jordan.
- Tak, nic mnie nie trzyma w tej budzie. – Ziewnął Fred, wyciągając nogi na stół. – A zgromadziliśmy z Georgem mały fundusz, który pozwoli nam na otworzenie sklepu.
- Właśnie, złe rzeczy się tutaj dzieją. Mój brat romansuje z Zabinim! – Skrzywił się George i udawał, że wymiotuje.
- Chyba stworzyłem potwora! – jęknął Jordan, czytając nowy artykuł Sophii. – W ogóle co ona robi w Pokoju Wspólnym? – spytał, zobaczywszy, że wściekła blondynka idzie właśnie w ich stronę.
- Judith, jak mogłaś mi to zrobić, no jak?! – wył Malfoy, idąc ciągle za dziewczyną. – Czemu przespałaś się z nim, a nie ze mną! Ja myję włosy!
- Ale walisz na nie za dużo brylantyny – mruknęła Judith. – I nie przespałam się z nim, nie widziałam ratfali.
- Powiedzmy, że mogłem trochę przekręcić rzeczywistość – uśmiechnął się wrednie Zabini. – Idę uprawiać dziki seks z moim uroczym, rudym pieguskiem. Całe 3 godziny bez jego penisa! TRA-GE-DIA! – oznajmił wszystkim i szybko ruszył przez korytarz.
- Co on miał na myśli? – spytała się Rhodes Malfoya.
- Skąd mam wiedzieć?! Mam większy problem! Snape wyrwał kogoś, kogo ja nie wyrwałem!
- Oj, zamknij się już! – warknęła dziewczyna. Chciała jak najszybciej uciec od tego cholernego Ślizgona i przez chwilę pobyć z Puszkiem. I chciałaby się wyspać. I wykąpać. Zaczęła się zastanawiać czemu właściwie nikt od nie ucieka, skoro dalej ma na sobie wczorajszą, brudną szatę Snape’a. Z zamyśleń wyrwała ją Pansy, która wepchnęła jej w ręce jakąś dziwną, białą, puchatą kulkę.
- Co to? – spytała się z obrzydzeniem dziewczyna, odpychając od siebie stworzenie.
- Twój nowy pupil – ratfal – oznajmiła Parkinson z tonem pełnym szczęścia. Gryfonka spojrzała z przerażeniem na zwierzę, potem na Malfoya, który udawał, że go głaszcze, jednak jego ręka była o 20 centymetrów za wysoko, a następnie znowu na zwierzę. Upuściła je na ziemie i krzyknęła.
- Gryfońska dziwko, uważaj, to delikatne stworzenie – powiedziała Pansy, udając przejęcie. Judith warknęła ze złości, wyciągnęła różdżkę i rzuciła na Ślizgonkę zaklęcie. Po sekundzie pojawił się przed nią mops.
- Znowu – Malfoy przewrócił oczami.
- Pupuś! – zawołał Crabbe, który akurat przechodził korytarzem. – Wszędzie cię szukałem! Tatuś już cię nigdy nie zostawi!
- To nie był ratfal – mruknął znudzony Malfoy, a pies szczeknął. – Nie martw się, Parkinson. Odmienię cię…. – zaczął mówić, kiedy przerażony mops, duszony przez Crabbe’a, wpatrywał się w niego – kiedyś – dokończył złośliwie i odszedł.
- Severusie, czy ty całkiem postradałeś zmysły?! Z UCZENNICĄ?! – Minerwa McGonagall straciła panowanie nad sobą. – Mieliśmy wywalić tę wiedźmę z Hogwartu, a nie sypiać, na Merlina, z uczniami! – dodała.
- Nie spałem z nią – wycedził Severus. – To stek bzdur. Powinnaś chyba pilnować tego, co wypisują twoje uczennice! Niepotrzebnie zatrzymywałaś tą Meyers, to kompletne beztalencie.
- Dobrze wiesz, że to nieprawda. – Szkła McGonagall zalśniły złowrogo. – Ukarzę pannę Meyers… Kiedy znowu będzie moją uczennicą. Tymczasem zastanówmy się, co możemy zrobić, żebyś nie stracił posady.
- To proste. Powiem prawdę. Zgodzę się zażyć Veritaserum – wycedził Snape.
- Będę mógł przyjechać do ciebie do Rumunii w wakacje? – spytał Blaise, gładząc Charliego po muskularnym ramieniu. Oczekiwał radości, ale zamiast tego Weasley nagle skrzywił się nieznacznie.
- Jasne – odpowiedział niepewnie.
- Och, widzę, że coś jest nie tak – zarzucił mu Zabini i wstał z łóżka. – Wstydzisz się mnie?
- Nie ujawniłem się jeszcze, smokerzy to dosyć konserwatywne społeczeństwo… - powiedział wymijająco Charlie.
- Och, jasne. – Przewrócił oczami Zabini. – Wyrwałeś sobie naiwnego ucznia ze szkoły i chwilę się pobawisz, co? – spytał pretensjonalnie.
– Blaise, to nie tak…
- Chyba zapomniałem, że miałem przelecieć kogoś innego! – zawołał Zabini i opuścił gabinet Charliego.
- Fredzie Weasleyu! – krzyknęła Sophie, dźgając go długim, czerwonym paznokciem w ramię. – Musimy porozmawiać, ALE TO JUŻ!
- Ale z ciebie pantoflarz – stwierdził Lee, widząc, jak Fred wstaje ze zbolałą miną i idzie za dziewczyną.
- Jak śmiałeś napisać, że moja despotyczna natura doprowadzi do tego, że zostanę starą panną?! – spytała się, rzucając w niego dziennikiem.
- Bo to prawda! Nawet nie jesteśmy ze sobą, a ty mi już rozkazujesz! Nie mówię, że nie lubię dominujących lasek, ale jednak nie jestem twoim niewolnikiem – powiedział spokojnie Fred, opierając się nonszalancko o ścianę.
- Nie jestem heterą! Nie moja wina, że masz słaby charakter i dajesz się…
- Zamknij się – wymruczał Weasley i przyciągnął do siebie mocno dziewczynę, a po chwili wylądowali na podłodze.
- Nie wiem, czy sobie zdajecie sprawę, ale dalej jesteście w Pokoju Wspólnym – powiedział Lee, wychylając się zza fotela.
- Judith, jesteś tam? – do Pokoju Życzeń wszedł ostrożnie Draco. Wszędzie walało się kocie futro, które tworzyły pagórki, wyglądające jak zaspy śnieżne. – Gdzie polazła ta…
Malfoy urwał, kiedy jedna z zasp futra się poruszyła. Okazało się, że to wielki, prawie tonowy kot, który zamiauczał głośno. Przerażony Ślizgon chciał już uciec, ale za nim stała Judith.
- Co tu robisz? – spytała się.
- Jaa… cię szukałem, chciałem cię przele… to znaczy pocieszyć! – Pogłaskał ją nerwowo po ramieniu, oglądając się za siebie – to właśnie w tym miejscu wielki kot zaczął się z obrzydliwym mlaśnięciem lizać po genitaliach. – Może się przejdziemy?
- Wszystko jedno – mruknęła obojętnie Rhodes, a kiedy Draco się odwrócił, odtańczyła mini taniec radości.
- Nie chcesz? – spytał Malfoy, wyciągając dziwnie wyglądającą buteleczkę.
- Co to?
- Elliksir na kaca! Musisz mieć potężnego po wczorajszym dniu – odparł Draco, a Judith spojrzała na niego podejrzliwie, jednak głowa bolała ją tak bardzo, że zdecydowała się zaryzykować. Powąchała płyn – pachniał jak sok dyniowy. Ostrożnie wzięła do ust jednego łyka, a po chwili wypiła resztę.
- Czemu chciałaś przespać się ze Snapem, a nie ze mną? – spytał niewinnie Draco, a Rhodes już miała odpowiedzieć „gówno cię to obchodzi”, ale zamiast tego wypaliła:
- Nie przespałam się z nim. Jadłam z nim posiłek, bo bałam się pójść do Wielkiej Sali. Popijałam jego alkohol, a kiedy się upił, zaproponował mi libację u siebie w gabinecie. Mówił do mnie „Lily”, a ja, byłam tak bardzo pijana, że wydawało mi się, że jest tobą, więc chciałam się z nim przespać. Ale byliśmy tak pijani, że zwymiotowaliśmy do kociołków i zasnęliśmy razem na łóżku. Kocham cię od drugiego roku, nie chciałam, żebyś uznał mnie za łatwą. Udawałam lesbijkę, żeby cię uwieść – odpowiedziała szybko i próbowała zasłonić sobie usta ręką, ale to nic nie pomogło – nie panowała nad swoim językiem. – PODAŁEŚ MI VERITASERUM? – zawołała ostatkiem sił.
- Tak i to chyba nie był dobry pomysł… - odpowiedział Malfoy, który wyglądał na przerażonego.
- To teraz ze sobą chodzimy? – spytała słodko Sophie, wtulając się w Freda. Weasley lekko się zmieszał.
- Wiesz co, Sophie… Naprawdę bardzo cię lubię, ale nie wydaje mi się, żeby nasz związek był najlepszym pomysłem – mruknął, z irytacją wyciągając siano ze swojego ubrania. Oboje leżeli w stadninie i zbliżał się już późny wieczór.
- Że co? – warknęła dziewczyna, która nagle wyswobodziła się spod jego ramienia.
- Po prostu… Zawsze chciałem dziewczyny, która będzie mnie wspierała w moich nawet najdurniejszych pomysłach. A ty mnie ciągle krytykujesz – wyjaśnił spokojnie Weasley i jęknął – co tutaj tak śmierdzi? Firenzo nie korzysta z toalety?
- PEWNIE TY! – krzyknęła Sophie i odwróciła się do niego plecami. Czuła, że jej wściekłość rośnie z sekundy na sekundę. Najpierw zdradziła ją Judith, a teraz jej prawie chłopak chciał z nią zerwać?!
- Nie złość się… Gdybyś się zmieniła… Chociaż trochę - powiedział ostrożnie Fred, kładąc jej rękę na ramieniu.
- Nie mam zamiaru się zmieniać! – wycedziła Sophie i strąciła jego rękę. – A na pewno nie dla kogoś, kto musi łatać dwadzieścia razy jedną dziurę w spodniach, bo nie stać go na nowe! I nie dla kogoś tak infantylnego jak ty! – dodała wrednie i dopiero po chwili stwierdziła, że przesadziła. – Fred… - jęknęła, ale nie widziała jeszcze Weasleya – a w końcu obserwowała go bacznie od kilku lat – tak wściekłego.
- Och, no tak, za wysokie progi dla mojej nogi. Nic tutaj po mnie, skoro jestem takim biedakiem – odparł wreszcie lodowato i odszedł – Sophie westchnęła żałośnie i postanowiła go dogonić. – Nawet za mną nie idź – warknął, nie zaszczycając jej ani jednym spojrzeniem.
Sophie przemierzała nerwowo korytarze Hogwartu. Jak on mógł z nią zerwać?! No dobrze, może wcale nie byli razem, ale… Z irytacją kopnęła pomnik Anny Boleyn.
- AU! – wrzasnęła Judith Rhodes, która właśnie się za nim schowała.
- Co ty tutaj robisz? – spytała Sophie.
- Malfoy podał mi Veritaserum, wyznałam mu miłość i uciekł! Chowam się, żeby nikt nie wyciągnął ode mnie żadnych informacji! – zawołała, machając rękami.
- Spoko, Fred mi powiedział, że jestem despotyczna i ciągle wszystkich krytykuję.
- Miał rację.
- WCALE NIE.
- Sophie, przepraszam, że wydałam twój dziennik, ale ty poniżyłaś mnie gorzej! Napisałaś dwa artykuły na mój temat, które zniszczyły mi życie! Ale i tak musimy coś zrobić z Umbridge i musisz wróóócić do Hogwartu!
- Hmm, napiszę sprostowanie do tych artykułów. A co do Umbridge - mam pomysł! GENIALNY POMYSŁ!
- Jaki?
- Czy plotki na temat tego, że ukrywasz się w Pokoju Życzeń z gigantycznymi kotami są prawdziwe?
- Zabini, ukryj mnie gdzieś! – Draco rzucił się na chłopaka.
- Czego znowu? – mruknął Blaise, strzepując ręce blondyna z szaty. – Muszę znaleźć kogoś do ruchania – wymamrotał, czkając. Popatrzy krytycznie na swojego przyjaciela i dodał - ale nie, ty nie jesteś odpowiedni.
- Świetnie, najpierw Gryfonka daje mi kosza, teraz ty! Cudownie – wykrzyczał Malfoy, ale wtedy sobie przypomniał to, co powiedziała mu Judith. - Ta wariatka jest we mnie śmiertelnie zakochana! To znaczy, nie dziwię się jej… ale nie chcę miłości! – zawył zrozpaczony. – Chcę seksu!
- A Pansy? Worek na głowę i za ojczyznę – podsunął mu Zabini.
- Nie, bałbym się, że jej spadnie – mruknął ironicznie Malfoy – w dodatku znowu jest psem.
Judith z Sophie stały na środku Pokoju Wspólnego Gryffindoru, a wszyscy gryfońscy członkowie Gwardii Dumbledore’a patrzyli się na nie. Na ich twarzach malowały się różne miny – rozgoryczone, znudzone, złe, roześmiane, ale najczęściej pojawiająca się była ta wyrażająca współczucie dla ich głupoty.
- Przecież dla Umbridge to byłoby jak prezent gwiazdkowy – stwierdził Ron po tym, jak dziewczyny opowiedziały im swój plan.
- Właśnie nie! Zniszczy ją to, co kocha najbardziej! Koty! – klasnęła w dłonie Sophie, a Judith pokazowo wyciągnęła w ich stronę Puszka, który wyglądał, jakby zaraz miał umrzeć z nudów.
- A ty nas przypadkiem nie zdradziłaś? – spytał jadowicie Potter.
- A widzisz coś na mojej twarzy?! – zawołała Judith.
- Masz jeszcze trzy godziny – odparł Harry, spoglądając na zegarek.
- Harry… To nie ona. To Marietta Edgecombe, przyjaciółka Cho… - odezwała się cicho Hermiona, a Potter popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Później o tym porozmawiamy – stwierdził, kiedy zobaczył, że wszyscy się w niego wpatrują. - I według was wsiądziemy na wielkie koty, stworzone przez twoją nie-ex-dziewczynę, której nienawidzisz i pogalopujemy na nich na Umbridge? – powiedział pomału Harry, kierując pytanie w stronę Sophie.
- Dokładnie tak! – odpowiedziała mu radośnie Rhodes, po czym zwróciła się do Sophie:
- Nienawidzisz mnie?
- Nigdy cię nienawidziłam! Tylko bardzo mnie skrzywdziłaś, ale ja i tak bardzo tęskniłam! – zawyła nagle i obie rzuciły się sobie w ramiona.
- Znów jesteście lesbijkami? – zapytał głupio Neville.
- Po prostu napijmy się, Malfoy. To co prawda nie rozwiąże naszych problemów, ale cóż, sok dyniowy też tego nie zrobi! – Wzruszył ramionami Zabini i podał mu do ręki piersiówkę.
- Ile ty tego masz? – spytał Draco, ale chętnie skorzystał z jego propozycji.
- Zaklęcie duplikujące. Na Merlina, czy ktokolwiek zda SUMy oprócz mnie? – Zabini wzniósł oczy w kierunku sufitu. – Więc mały Draco Malfoy boi się zobowiązań…
- Wcale się nie boję! – zaprzeczył zbyt gwałtownie chłopak. – Po prostu… Ona jest dziwna . Jest Gryfonką. Przyjaźni się ze szlamami. No ale jej włosy ładnie pachną… Jak guma truskawkowa… - powiedział nagle Malfoy dziwnym głosem.
- Ostatnio pachniały mi raczej wymiocinami i alkoholem – burknął Zabini. – Jeśli się jej wstydzisz, to nie zawracaj jej głowy! Mnie to dzisiaj spotkało. Weasley nie chciał zabrać mnie do Rumunii.
- Och, Zabini, przecież jesteś tak przystojny, że możesz wyrwać każdego! – mruknął Draco, ale wypada dodać, że wypowiedział to zdanie po wlaniu w siebie połowy piersiówki.
- Cóż, dziękuję, Malfoy, szkoda że nie mogę powiedzieć o tobie tego samego. W sumie… - Zabini zastanowił się przez chwilę - Parkinson powinna zostać tym mopsem! Nie irytuje mnie aż tak bardzo! 
Pies zaszczekał w ramach protestu.
- No dobra, na miesiąc… - powiedział łaskawie Blaise.
- Rok… - dodał Draco ze złośliwym uśmiechem.
- Dwa lata…
- Albo dziesięć…
- Mam świetny pomysł, Draco! – zawołał nagle Blaise, czując, że już jest nieco podpity. – Chodźmy do Hogsmeade! Razem - na podryw! – zażądał, ignorując szczekanie mopsa.
- Profesor Umbridge! – Zdyszana Judith wpadła do gabinetu Dolores.
- Tak, moja kocia przyjaciółko? – spytała dobrotliwie Umbridge, która właśnie głaskała Pana Wąsika po brzuchu.
- Niech pani profesor pójdzie ze mną na błonie! Dzieje się coś dziwnego, Firenzowi całkiem odbiło! – powiedziała, a Umbridge zerwała się z miejsca i chwyciła różdżkę.
- Zawsze wiedziałam, żeby nie zatrudniać tych dziwnych stworów… - mruknęła z obrzydzeniem.
- A, pani profesor…
- Słucham cię, kochanie?
- Zapisałaby mi pani w testamencie swoje koty?
- W testamencie? – zdziwiła się dyrektorka.
- No wie, pani. Tak w razie czego, chyba nie chciałaby pani, żeby wszystkie słodkie mordki zostały sierotami… w razie jakiegoś nagłego wypadku – dokończyła, nerwowo się śmiejąc.
- Dobry pomysł! – zawołała Umbridge i wyciągnęła testament z szafki, a potem machnęła nad nim różdżką. – Dobrze, a teraz chodźmy się rozprawić z tym kucem!
- Zabini, czy ty widzisz to co ja? – zapytał się Draco, przecierając oczy ze zdziwienia. Na błoniach stało sześć wielkich kotów, a na ich grzbietach siedzieli członkowie Gwardii. Siódmy kot leżał na grzbiecie, a Luna i Neville głaskali go po wielkim brzuszysku.
- Mówiłem, Hogwart już nie jest tym samym miejscem, co był wcześniej – stwierdził Blaise, potykając się o własne nogi.
- Czy w twoich piersiówkach był na pewno tylko alkohol?
- Kto wie, kto to wie?! – zawołał dramatycznie Blaise, udając się mniej więcej w kierunku, w którym powinno iść się do Hogsmeade.
- Severusie, co tam się wyprawia?! – zawołała McGonagall.
Snape podbiegł do okna, przy którym stała kobieta i uważnie się rozejrzał. Wiedział, że był na mocnym kacu, jednak nie spodziewał się, że może on wywołać, aż takie omamy wzrokowe. Ten cholerny Potter, co on znowu wymyślił?! I jeszcze te ogromne koty! Kto wpadł na ten szalony plan?! Profesora Eliksirów zszokowało jeszcze bardziej to, że z zamku wybiegła Judith, a za nią Umbridge.
- Chyba powinniśmy tam iść! – zawołała Minewra, wybiegając z pokoju nauczycielskiego.
Judith wbiegła z wrzaskiem na błonie, ale kiedy Umbridge myślała, że już ją dogoniła, ta zniknęła. Dyrektorka rozejrzała się po okolicy, jednak wydawało się, że w pobliżu nie ma żadnego żywego stworzenia.
- Teraz! – zawołał Potter, a Hermiona ściągnęła zaklęcie maskujące. Przed Dolores Umbridge, dyrektorką Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, stało siedem wielkich – wysokich na trzy metry – kotów.
- Co się tutaj dzieje?! – krzyknęła nerwowo Umbridge i już chciała uciec, ale jeden z kotów – na którym siedzieli Weasleyowie - zagrodził jej przejście.
- Wszyscy jesteście wyrzuceni! Wszyscy! – zawołała.
- Wiesz, Dolores, dzieje naszej przyjaźni były trudne… - zaczął mówić Fred.
- Ale jedyną osobą wyrzuconą z Hogwartu jesteś w tym momencie ty! – zakończył George.
- Powiedzielibyśmy, że będzie nam ciebie brakować.
- Ale przecież zabroniłaś opowiadać kłamstw.
Nagle kot, na grzbiecie którego siedzieli Ron i Harry, rzucił się na Umbridge – dwaj Gryfoni w ostatniej chwili zeskoczyli z jego grzbietu – a tymczasem zwierzę chwyciło w zęby różową szatę Dolores i uniosło ją nad ziemię.
- Puszku, wiesz, gdzie masz iść – powiedział Harry, a kocur pobiegł w stronę Zakazanego Lasu.
- Co… Co się tutaj dzieje?! – wysapała McGonagall, która z przerażeniem patrzyła na migającą w ciemnościach różową szatę Umbridge.
- Ależ nic, pani profesor – odparł Harry Potter. – Pani profesor doznała nieszczęśliwego wypadku. Chyba nie będzie mogła dłużej uczyć w Hogwarcie.
Severus Snape zacisnął usta w cienką linię.
- Ach… - McGonagall przez chwilę walczyła ze sobą. – No cóż, chyba ja tymczasowo będę musiała pełnić funkcję dyrektora Hogwartu po tym nieszczęśliwym wypadku – oznajmiła nagle, a wszyscy wydali z siebie okrzyk radości. – A co do ciebie, Meyers – zaczęła mówić Minerwa i oboje z Severusem popatrzyli na nią surowo – zostajesz przywrócona do Hogwartu. Nie mniej jutro porozmawiamy sobie na temat twoich artykułów, a także szlabanu, jaki powinnaś za nie otrzymać. 
Sophie zaśmiała się nerwowo i odeszła jak najdalej od Severusa.
- Sto punktów od Gryffindoru – wymamrotał nagle Snape, patrząc z nienawiścią na blondynkę. Minerwa spojrzała na niego nieprzyjemnie. On znowu TO robił.
- Dwieście od Slytherinu! – powiedziała nagle w odwecie.
- Trzysta od Gryffindoru!
- Czterysta od Slytherinu!
- Pięćset od Gryffindoru!
Uczniowie oddalili się od dwójki wojujących nauczycieli i nagle Harry Potter wykrzyknął:
- Wszyscy powinniśmy uczcić to w Hogsmeade! Ja stawiam! - Po chwili, widząc smutne spojrzenie kotów, dodał - och, możecie z nami iść!
- Taaaak! – krzyknęła radośnie Judith, a jej kot stanął dęba. – Na Hogsmeade! – zawołała i pogalopowała przed siebie.
- Dla wszystkich piwo kremowe! – krzyknął Harry, kiedy tylko weszli do Pubu pod Trzema Miotłami.
- Jasne, może od razu karotka – powiedziała cierpko Judith. – Ognistej! Na koszt Złotego Chłopca!
- Nie masz dość już alkoholu? – spytał się George dziewczyny.
- A po co trzeźwieć? – spytała się retorycznie i szybko wypiła swoją szklaneczkę.
- Ciekawe z jakim teraz nauczycielem się prześpi – mruknął Ron do Hermiony.
- Nieładnie tak mówić, Ron – skarciła go Granger i wzięła łyk whisky, ale od razu go wypluła. – Obrzydliwe!
- Nie marnuj alkoholu – warknęła Rhodes, po czym zabrała jej szklankę i opróżniła. – Dziś się bawimy jak szlachta!
Sophie z boku przyglądała się, jak jej znowu-przyjaciółka zaczyna się upijać, jednak sama na razie nie miała ochoty na świętowanie. Wzięła głęboki wdech, wypiła swojego drinka i mówiąc do siebie – dasz radę, bądź normalna! – podeszła do Freda.
- Możemy porozmawiać? – spytała się nieśmiało Weasleya, a kiedy zauważyła wahanie w jego oczach, dodała:
- Proszę!
- Idź, Forge, jak dama prosi – powiedział George, uroczyście się jej kłaniając. Odeszli od stolika przy którym Fred siedział z bratem i Angeliną do najdalszego krańca pubu.
- Chyba powiedziałem ci już dzisiaj wszystko, co chciałem – oznajmił, zakładając ręce na piersi.
- Chciałam cię tylko przeprosić. Wiem, że ostatnio byłam okropna. Przepraszam za to, co powiedziałam – mruknęła cicho. – Ale może zaczęlibyśmy wszystko od początku? Obiecuję się zmienić! I pomogę ci w promocji sklepu!
- Nagle to nie jest głupi i infantylny pomysł? – fuknął Fred.
- Słyszałam lepsze… - zaczęła, ale Fred od razu odwrócił się od niej i chciał odejść. – Nie, zaczekaj!
- Pięć tysięcy od Gryffindoru! – krzyknął Snape.
- Pięć tysięcy sto od Slytherinu – wycedziła McGonagall.
- Chyba chciałaś powiedzieć pięć tysięcy dwieście od Gryffindoru – poprawił ją Severus, obnażając zęby.
- Ciebie też to tak podnieca? – spytała nagle Minerwa.
- Zawsze – odpowiedział Snape i przyciągnął ją do siebie. – Może mnie ukarzesz, Minerwo? Byłem ostatnio bardzo, bardzo zły – wyszeptał jej do ucha.
- No dobrze. Normalnie to bym cię już olał, ale… – zaczął mówić Fred i uważnie przyjrzał się Sophie. W sumie to złość mu już dawno przeszła, ale zawsze bawiło go, kiedy ktoś się przed nim płaszczył! Postanowił potrzymać ją jeszcze chwilę w niepewności, aż wreszcie, widząc, że Meyers już prawie płacze, powiedział łaskawie – dam ci jeszcze jedną szansę. Zachowuj się normalnie przez chociaż… Tydzień!
- Tydzień? – jęknęła Sophie, ale szybko się poprawiła – oczywiście! A od kiedy?
- OD TERAZ! – zawołał i złapał ją za rękę, po czym skierowali się w stronę stolika. – Siadaj i bądź normalna! – powiedział, a George i Angelina zaczęli mu się dziwnie przyglądać.
- Och, cóż, Sophie, naprawdę uważasz, że jestem taka brzydka i głupia? – spytała kąśliwie Johnson.
- Hmm… Nie no, wiecie, generalnie mam problem z eliksirami odurzającymi! –Sophie wpadła na kolejny genialny pomysł i wlała w siebie trochę Ognistej Whisky. – I innymi takimi … Wtedy piszę takie bzdury i w ogóle wydaje mi się, że jestem lesbijką… - mruknęła, widząc, jak pijana Judith tańczy na środku baru.
- Nie wydaje mi się, żebyś wyglądała zazwyczaj na odurzoną. Może trochę zarozumiałą – skomentowała Angelina.
- Sama jeste… Umiem się doskonale kamuflować! – Zaśmiała się nerwowo, widząc karcące spojrzenie Freda.
- Blaise, na Merlina, gdze ja jestfem? -spytał Draco, uwieszając się szyi Zabiniego.
- Malfoy, nie dosyć, że jesteś prawiczkiem, to nie umiesz nawet pić. Wstyd mi za ciebie – powiedział Blaise i - jak gdyby nigdy nic - przeszedł koło wielkich kotów, po czym wszedł do baru, ciągnąc za sobą swojego ślizgońskiego kompana – a w zasadzie jego zwłoki.
- Kolejna kolejka na koszt Pottera! – wykrzyknęła Judith, spadając ze stołu.
- Może dzisiaj coś zaliczysz, Malfoy! – Wyszczerzył się Zabini i klepnął go w tyłek – wzdrygnął się, bo był wyjątkowo mało jędrny! Pchnął Dracona w kierunku Rhodes, wziął jednego z drinków opłaconych przez Pottera – no dobra, dobra, może wypił jednego przy barze i wziął jeszcze dwa na drogę - i zaczął poszukiwać ofiary na dzisiejszą noc!


W kolejnym rozdziale:
CO SIĘ STAŁO Z UMBRIDGE?
CZY MALFOY KIEDYŚ W KOŃCU ZALICZY?
CZY JUDITH ZESZŁA NA DROGĘ BLAISE'A?
CZY BLAISE WYBACZY CHARLIEMU?
CZY SNAPE I MCGONAGALL ZOSTANĄ PARĄ?
CO BĘDZIE DALEJ Z WIELKIMI KOTAMI?
Na te i na wiele innych pytań znajdziecie odpowiedzi już za tydzień!

cat trippy

13 komentarzy:

  1. Zakochałam się w tym opku!
    Od jakiegoś czasu miałam ochotę na jakiś zabawny ff potterowski i chociaż przeszukiwałam internety pod tym kątem, to nic zbytnio mnie nie śmieszyło (już zaczynałam się obawiać, że moje poczucie humoru gdzieś wyparowało). I kiedy już przestałam specjalnie szukać tych zabawnych rzeczy/parodii, a czegokolwiek - trafiłam tutaj przez jakiś katalog blogów. Wtedy bodajże trzeci raz natknęłam się na Wasz blog (ale nigdy wcześniej na niego nie wchodziłam, bo sama nazwa mnie odrzucała) i postanowiłam zaryzykować. To była dobra decyzja, bo spędziłam bardzo miłą noc na czytaniu i śmianiu się w poduszkę (żeby nikogo nie obudzić). Nie spodziewałam się, że coś ze "shore" w nazwie będzie w stanie mnie rozbawić. Uwielbiam Judith i Sophie (które wcale mnie nie irytują!), uwielbiam koty, uwielbiam Wasze poczucie humoru, uwielbiam Blaise'a (btw - pierwszy raz spotkałam się z pairingiem Blaise/którykolwiek członek rodziny Weasley niebędący Ginny), ale najbardziej moje serducho skradli Crabbe i Goyle z Pupusiem! Cudo.
    Pozdrawiam i życzę weny, Anon_12

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo!
      Nazwa to tylko zabieg marketingowy - cóż, żadna z nas nie jest fanką jakiegokolwiek programu z "shore" w nazwie, ale stwierdziłyśmy, że tytuł będzie odpowiadał poziomowi absurdu i jakoś przyciągnie czytelników - być może się myliłyśmy.
      Jeśli Judith i Sophie - a szczególnie Sophie - Cię nie irytują, to musisz być istną oazą spokoju!
      Cieszymy się, że się podobało i zapraszamy do dalszej lektury!

      Pozdrawiam
      Rich B.

      Usuń
  2. Kurczę, pochłonęłam ten rozdział tak szybko, jakby składał się on z tylko jednego zdania. Jak dla mnie takie ilości rozdziałów, to za mało. Ale no dobra, niech będzie ;D
    Pupuś wrócił! Ty niegrzeczny piesku! Pan się o ciebie martwił, wszędzie cię szukał, a ty tak nieodpowiedzialnie szwendasz się po zamku! Nieładnie!
    Jak dobrze, że Sophie i Judith się pogodziły. Niestety z natury jestem taka, że przeżywam za każdym razem, gdy ktoś z mojego otoczenia (nawet nieznajomy!) popełni jakiś błąd, np. pomyłkę podczas recytowania wiersza czy coś. I nie ważne, czy ta osoba istnieje czy jest postacią z książki - zawsze za nich przeżywam. I gdy tak czytałam o Judith, smutno mi się zrobiło. Ale potem przeczytałam o Blaise'sie (tak to się odmienia? xD), który obudził się w samych gaciach przy chatce Hagrida i o Malfoy'u, który udawał, że widzi ratfala i go głaszcze. Szkoda, że trochę za wysoko rękę trzymał...
    Nie, na serio. Przy momencie z Zabinim i jego pobudce przy chatce Hagrida, chociaż nic nie pił, ryknęłam takim śmiechem, że aż kot się wystraszył i spieprzył z pokoju xD
    Zdecydowanie mówię nie Charlie'mu i Zabini'emu. Jestem yaoistką, nie mam nic do homoseksualistów, ale Charlie zdecydowanie nie pasuje do roli partnera Bambo (serio, Draco?). No ale niech będzie... xD Przetrzymam to. ^^
    Fuuj! Snape! Odsuń się od Minerwy! Śmiechy śmiechami, ale STANOWCZO NIE po raz drugi xD To stara kobieta, w dodatku kiedyś cię uczyła, a ty ją jeszcze wyrywasz! Zgiń, przepadnij, siło nieczysta! xD
    No i przechodzimy do najlepszej akcji, jaką jest... Coś mi się zdaje, że Umbridge wróci xD Jej się tak łatwo nie da pozbyć...
    Pozdrawiam!

    ~Nexusy Kasai (powtórzę jeszcze raz dla pewności xD - kiedyś Juvia L.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za długi komentarz!
      Och, raczej obawiałam się, że rozdziały są aż nazbyt długie, więc Twoja uwaga mnie uspokoiła.
      Rozumiem awersję do paringów - nie zdradzając zbyt wiele, to znając naturę Blaise'a, nie można podejrzewać go o monogamię. Ale z drugiej strony, nawet w kanonie, wydaje mi się, że Charlie nie jest "straight" - serio smoki? Przez całe życie smoki? A Minerwa i Severus... Cóż, absurd goni absurd! W takiej nerwowej sytuacji emocje są zrozumiałe - a może Snape nie wytrzeźwiał od dnia poprzedniego? Kto wie?!

      Pozdrawiam
      Rich B.

      Usuń
  3. Dobra, przyznaję: byłam za leniwa żeby pisać komentarze ale przełamię się. Kocham tego fika! Matko, ja się zawsze tak śmieję jak to czytam. Uwielbiam satyryczne opowiadania a to takie właśnie jest. Znalazłam je przypadkiem, a wciągnęło mnie na maksa. Szczerze mówiąc to były momenty, że się wzdrygałam na przykład w momencie gdy Snape i McGonagall... Fuj xD Ale za to właśnie Was lubię! Piszecie na maksa odważne teksty, macie wyjebane na ewentualne hejty a do tego mam podobne poczucie humoru. Jezu... Blaise i jego piegusek mnie rozwalają. I niech Malfoy w końcu zaliczy Judith! Nie spodziewałabym się, że on jest prawiczkiem! Błagam, niech Pansy zostanie mopsem do końca, bo jest irytująca, choć bawią mnie pociski Zabiniego i Dracona kierowane w jej stronę. Ale Judith i Snape... Na dupę Merlina! Jak na to wpadłyście? Obleśne, aczkolwiek genialne =D Cóż, Umbridge już raczej nie wróci do Hogwartu, ale myślę, że takiej śmierci w głębi duszy zawsze chciała xD Nie mogę się doczekać następnego piątku! Pozdrawiam! :)
    Dziewczyna z Hogwartu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za to, że zdecydowałaś się skomentować i to w tak przezabawny sposób - a oprócz tego każda z Twoich uwag jest niezwykle trafna! Opowiadanie jest rzeczywiście przede wszystkim satyryczne - co nie wyklucza momentów "na poważnie" albo "prawie na poważnie" - więc cieszymy się, że to widać.
      Ale cóż, obawiam się, że obleśnie to dopiero będzie - nie mniej mamy nadzieję, że nasi czytelnicy są wytrzymali!

      Pozdrawiam
      Rich B.

      Usuń
  4. W końcu zebrałam się do napisania komentarza (wow, to już będzie drugi xD), póki jeszcze w miarę wszystko pamiętam. Jakoś to sobie wypunktuję i mam nadzieję, że uda mi się zawrzeć wszystko, co planowałam w czasie lektury. Chyba pisanie wam komentarzy stanie się moją nową tradycją ;)

    1) Uśmiałam się cudnie przy tym rozdziale, a do moich ulubionych scen zaliczę tutaj odejmowanie punktów przez Severusa i Minewrę oraz scenę przy kieliszku z udziałem Snape'a i Judith. Opko jest wspaniałe, naprawdę poprawiacie mi nim humor ;)

    2) Muszę się przyczepić do czegoś, co mi nie daje spokoju – to, jak odmieniacie wyraz „błonia”. Trochę mi to zgrzyta, ale nie jestem jakimś wybitnym znawcą poprawnej polszczyzny, więc mogę się mylić.

    3) Nie jestem zwolenniczką związku BlaisexCharlie (chociaż wszystkie sceny przygotowań do przyjazdu Weasleya mnie rozbawiły), ale też nie mam nic przeciwko. Po prostu jakoś... Sama nie wiem, nie widzę ich razem i tyle, o.

    4) Odnośnie Judith i Malfoya, muszę przyznać, że trochę się boję konsekwencji tego wyznania miłosnego. Ich relacja na pewno się zmieni, a ja nie przepadam za przesłodzonymi scenami miłosnymi, więc mam nadzieję, że to nie pójdzie w tym kierunku.

    5) Sophie w tym rozdziale chyba po raz pierwszy mnie zdenerwowała. Do tej pory jakoś mnie śmieszyło jej zachowanie, ale teraz poczułam do niej jakąś niechęć. Wiem, że irytujące OC są zamierzone, ale jakoś Judith, pomimo swoich dziwacznych zachowań, do tej pory mi nie podpadła, za to Sophie i jej stosunek do Freda... Cóż, tekst „Siadaj i bądź normalna!” uratował mi na chwilę jej wizerunek, przypominając, że stawiacie na komedię, ale przestałam jakoś pałać do niej sympatią.

    6) To już ostatnie... Tak z ciekawości - ile planujecie rozdziałów?

    To tyle! Wcześniej się nie podpisałam, ponieważ nie mam specjalnie żadnego pseudonimu na internetach (zazwyczaj), ale teraz zacznę „zaznaczać”, że to - niestety - znów ja.

    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo za komentarz – cieszę się, że pojawiają się uwagi krytyczne, bo chociaż mamy napisaną już dużą część tekstu, to jednak sugestie czytelników czasami pozwalają spojrzeć na opowiadanie z innej strony i być może coś zmienić. Rozdziałów planujemy dosyć dużo – same nie wiemy, jak długi będzie ostateczny tekst, ale mamy zamiar opisać na pewno trzy lata. Ale wejdą w to też przeskoki czasowe, żeby Was nie zanudzić ;).
      Co do kwestii formalnych – wyraz „błonie” to pluralia tantum, więc ten rzeczownik odmienia się tylko według deklinacji liczby mnogiej.
      Odnośnie związków – nie chce zdradzać wszystkiego, ale nasze opowiadanie jest humorystyczne, będzie tutaj dużo romansu, ale chyba łatwo już teraz odczytać główne paringi. Natomiast Blaise i Charlie to dosyć luźny pomysł – zresztą, tak jak napisałam, znając naturę Zabiniego, trudno go podejrzewać o monogamię. Malfoy i Judith – fluffu nie będzie ; ).
      Co do Sophie – raczej dziwi mnie, że zirytowała Cię dopiero teraz ; p! Jej zachowanie w tym rozdziale jest takie, jak planowałyśmy – aż ma się ochotę jej przywalić. Jednak zarówno ona, jak i Zabini – który dla odmiany raczej wzbudza sympatię czytelników – nie mają być w założeniu pozytywnymi bohaterami; w końcu Sophie od początku wszystkich wykorzystuje, więc jej zachowanie w tym rozdziale wydaje mi się konsekwentne - nawet w scenie przeprosin myśli głównie o sobie. Jednak banał brzmi tak, że ludzie się zmieniają ; ) więc ewolucję bohaterów także przewidujemy.

      Miło nam bardzo za uwagi i mamy nadzieję, że będziesz komentować!

      Pozdrawiam
      Rich B.

      Usuń
    2. Dziękuję za tak szybką odpowiedź :) Informacja o tym, że będą opisane aż trzy lata strasznie mnie ucieszyła, będę mieć zajęcie na dłuższy czas dzięki Wam. Nie chciałam być jakoś specjalnie krytyczna, po prostu wypisałam to, co akurat zwróciło moją uwagę. Ogółem opowiadanie jest po prostu cudne i cieszę się, że liczycie się ze zdaniem czytającym.
      Pozdrawiam
      T.

      Usuń
    3. *czytających.
      Nah, przeklęte literówki.

      Usuń
  5. Zacznę od tego, że w tym rozdziale pojawiło się kilka absurdalnych i naprawdę przezabawnych sytuacji. Nie wiem, skąd bierzecie swoje pomysły, ale mam nadzieję, że Wasze głowy zawsze będą wypełnione takimi szalonymi rozwiązaniami.
    Cały rozdział był dobry, choć zdecydowanie lepsza była jego druga część. :))

    Jeśli mam być szczery, to mnie postać Blaise'a nie zachwyca. Nie będę zaprzeczać, że potrafi być zabawny, ma cięty język i jest niezwykle pomysłowy. To na pewno działa na jego korzyść. Jednak przeszkadza mi jego zachowanie. Wiem, że jest gejem, ale nienawidzę zniewieściałych facetów. Po prostu mnie to odrzuca i wzbudza we mnie mordercze rządzę. Dla mnie to zbyt wiele. Niech leci na innych facetów, niech dalej się nadmiernie wszystkim ekscytuje, ale niech nie robi z siebie takiej piz&#$!

    Genialnie rozegrałyście wątek Judith ze Snape'em. Naprawdę myślałem, że się ze sobą przespali. Trochę mnie to przeraziło i nie wiem, czy gdyby naprawdę do tego doszło, to byłbym w stanie o tym zapomnieć. :D Ciekawy pomysł, choć trochę dziwi mnie samo zachowanie Snape'a. Nie wierzę, że dał się tak zgnoić uczniom i jadł posiłek w samotności. Dobrze, że przynajmniej się później zrehabilitował. :D

    Podobała mi się również scena ze Snape'em i McGonagall. Sposób, w jaki ją zakończyłyście był nieziemski. Choć nie wiem, czy mogę i chcę wyobrażać sobie ich razem. :D

    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałem jeszcze dodać, że ja także nie jestem zwolennikiem związku Blaise'a z Charliem. Jak dla mnie w ogóle do siebie nie pasują, więc bardzo się cieszę, że się pokłócili i mam nadzieję, że do siebie nie wrócą. :D

      Usuń
    2. A miło wiedzieć, że ktoś się tak Zabinim nie ekscytuje - ja, tworząc wraz z Boom jego postać, czasami się czułam już lekko znużona jego charakterem. W tym rozdziale specjalnie ukazałyśmy jego bardziej zniewieściałe oblicze - choć wydaje mi się, że w dalszym tekście tylko momentami powraca w takim wydaniu.
      Ja bym raczej przypuszczała, że Snape z powodu grona nauczycielskiego spożywa posiłek w samotności ; ) w tym rozdziale jest tak przerysowany, że się bardziej nie da, ale mnie się wydaje, że tak jest ciekawiej - chociaż uwielbiam kanonicznego Severusa, to nie oszukujmy się, nie jest zbyt porywającą postacią. To fandom stworzył jego błyskotliwy sarkazm.
      Ja bym sobie ich razem nie wyobrażała. W ogóle wyobrażanie sobie scen z naszego fika grozi brakiem apetytu, a nie chcemy, żeby nasi czytelnicy chodzili głodni!
      Cóż, nie spodziewałam się, że wątek Blaise'a i Charliego spotka się aż z takim negatywnym odzewem - ale chyba to uwzględnimy w dalszej części, chociaż nigdy ich nie planowałam jak endgame.
      Oczywiście - dziękujemy za wyczerpujący - jak zawsze - komentarz!

      Pozdrawiam
      Rich B.

      Usuń